Parodie filmów

Dyskusje o wszystkim, m.in. radiu, internecie i prasie.

Moderator: Łukasz

LordTomas
Czasem tu wpada
Czasem tu wpada
Posty: 386
Rejestracja: poniedziałek 06 wrz 2004, 16:50
Lokalizacja: Warschau

Parodie filmĂłw

Post autor: LordTomas »

Parodia Matrix'a

MAJSTERSZTYK

Scena I
[Ekran rozjaÂśnia siĂŞ]

Przy komputerze Timex 2048, z monitorem monochromatycznym Neptun 156 siedzi Trinitron w lateksowym ubraniu. OtwierajÂą siĂŞ drzwi i wpada milicjant.

MILICJANT: Mam ciĂŞ.
TRINITRON: A g****.

Trinitron podskakuje do gĂłry i kopie milicjanta prosto w pierÂś.

MILICJANT: Ha. Ha. Ha. Mam kamizelkĂŞ kuloodpornÂą,
TRINITRON: Ale ja juÂż nie chodzĂŞ o kulach, ty debilu.
MILICJANT: Aha (umiera).

Trinitron ucieka na podwĂłrko, podbiega do budki telefonicznej i podnosi sÂłuchawkĂŞ. UlicÂą zbliÂża siĂŞ walec drogowy.

GÂŁOS W SÂŁUCHAWCE: Abonent czasowo niedostĂŞpny.
TRINITRON: O kurczĂŞ (*).

Walec rozjeÂżdÂża budkĂŞ telefonicznÂą.

TRINITRON: (wychyla siĂŞ zza sÂłuchawki telefonu) A kuku!

Walec cofa i jeszcze raz tratuje budkĂŞ, wraz z telefonem.

TRINITRON: (wychyla siĂŞ zza sÂłuchaw-ki) PudÂło!

Na telefon spada olbrzymie pudÂło.

TRINITRON: AÂła!

Scena II
Ato kanapie leÂży Neon narÂąbany w trzy pupcie. Dzwoni telefon.

NEON: (po podniesieniu sÂłuchawki) Halo?
GÂŁOS W SÂŁUCHAWCE: Majstersztyx ciĂŞ ma.
NEON: To jakiÂś Âżart?
G£OS W S£UCHAWCE: Pod¹¿aj za bia³ymi myszkami.
NEON: Co?
GÂŁOS W SÂŁUCHAWCE: Puk, puk.
NEON: ProszĂŞ.

Telefon otwiera siĂŞ i wychodzÂą z niego biaÂłe myszki, ktĂłre - maszerujÂąc jedna za drugÂą, wychodzÂą przez drzwi. Neon wstaje i zataczajÂąc siĂŞ, idzie za nimi.

Scena III
Neon wchodzi do baru i spotyka tam Trinitrona.

NEON: MuszĂŞ siĂŞ napiĂŚ.
TRINITRON: On istnieje.
NEON: Kto?
TRINITRON: Nie wiem. SpadÂło mi na Âłeb takie wielkie pudÂło.
NEON: Przykro mi.
TRINITRON: Mnie teÂż.

Scena IV
Neon siedzi w pracy i bezmyÂślnie gapiÂąc siĂŞ w okno, naciska klawisz Escape. Nagle przez okno wlatuje cegÂła i trafia w jego gÂłowĂŞ.

NEON: AÂła (mdleje)!

CegÂła dzwoni.

NEON: (odbiera ceg³ê) No kurczê {*), przecie¿ zemdla³em!
GÂŁOS Z CEGÂŁY: Chodu!

Przez drzwi wpada banda gestapowców. Zaczynaj¹ kopaÌ Neona gdzie popadnie. Po chwili wychodz¹ i zostawiaj¹ go le¿¹cego na pod³odze.

NEON: AÂła (znowu mdleje)!

[Wyciemnienie]

Scena V
[Ekran rozjaÂśnia siĂŞ]

Neon budzi siĂŞ na wyrku, koÂło niego siedzi Trinitron.

TRINITRON: Musimy iœÌ
NEON: DokÂąd?
TRINITRON: Nie wiem. SpadÂło mi na
Âłeb takie wielkie pudÂło.
NEON: Przykro mi.
TRINITRON: Mnie teÂż.

WychodzÂą. Na schodach natykajÂą siĂŞ na rabbiego Mosze Usza.

MOSZE USZ:To ja.
NEON: A ktoÂś ty?
MOSZE USZ: Co wolisz, piwo czy jabola?
NEON: Aeeeee, nie wiem.
MOSZE USZ: Pamiêtaj, ¿e jak wybierzesz - ju¿ nie mo¿esz siê cofn¹Ì. NEON: Poproszê piwo. Nie, jabola. Nie, piwo! A mo¿e jabola?
MOSZE USZ: KurczĂŞ (*), zdecydujÂże siĂŞ wreszcie.
NEON: Jabola.
MOSZE USZ: (pociÂąga z butelki i daje jÂą Neonowi) ProszĂŞ.
NEON: (pociÂąga Âłyka) To nie jabol!
MOSZE USZ: Pewnie, Âże nie. Pijmy szybciej bo siĂŞ Âściemnia.

Neon pociÂąga zdrowy Âłyk i po chwili pada na ziemiĂŞ, tÂłukÂąc lustro wiszÂące na Âścianie.

MOSZE USZ: MiĂŞczak.

[Wyciemnienie]

Scena VI
[Ekran rozjaÂśnia siĂŞ]

Neon siĂŞ budzi.

MOSZE USZ: ZostaÂłeÂś wyprany. Musisz wypeÂłniĂŚ wÂłasny los.
NEON: jaki los? Mam kaca. Dajcie mi coÂś do picia.
MOSZE USZ: Nic trudnego. Masz rozwaliĂŚ gestapowcĂłw, zniszczyĂŚ Majstersztyx i uratowaĂŚ Âświat. BanaÂł.
NEON: Co to jest Majstersztyx?
MOSZE USZ: Tego nie wiedzÂą nawet najstarsi Indianie.
NAJSTARSI INDIANIE (chĂłrem): Faktycznie - nie wiemy.
NEON: Jakim cudem mam rozwaliĂŚ gestapowcĂłw?
MOSZE USZ: Jeste¶ wyprany. Potwierdzi to nasza lokalna wró¿ka. LOKALNA WRÓ¯KA: Nie jest - ale kto by mnie, kurczê (*), s³ucha³. MOSZE USZ: Musisz im nakopaæ do rzyci.
NEON: Jak trzeba - to trzeba (wychodzi).
MOSZE USZ: (woÂła za Neonem) Ej, zaczekaj! Nie wiesz, jak walczyĂŚ z gestapowcami! PoszedÂł. Idziemy mu pomĂłc. Trinitron, gdzie jesteÂś? TRINITRON: Tutaj.
MOSZE USZ: Gdzie? Nie widzĂŞ ciĂŞ.
TRINITRON: Nie wiem. SpadÂło mi na gÂłowĂŞ takie wielkie pudÂło.
MOSZE USZ: Przykro mi.
TRINITRON: Mnie teÂż.

WychodzÂą.

Scena VII

Neon, Trinitron i Mosze Usz wchodzÂą po schodach. Nagle Neon zauwaÂża chomika.

NEON: DeÂżawu.
TRINITRON: Co?
NEON: GdzieÂś juÂż widziaÂłem tego chomika.
MOSZE USZ: (zaczerwieniony) To mĂłj chomik, ale to nie ja go okleiÂłem taÂśmÂą
klejÂącÂą.
TRINITRON: Sk¹d on siê tu wzi¹³? To agent gestapo! W nogi!
MOSZE USZ: (wyjmuje telefon i wystukuje numer, krzyczy do sÂłuchawki)
zabierz nas stÂąd!
GÂŁOS W SÂŁUCHAWCE: Abonent czasowo niedostĂŞpny.
MOSZE USZ: O kurczĂŞ (*).
GESTAPOWCY: (wyskakujÂą z gniazdek elektrycznych) Mamy was.

Gestapo wcy rzucajÂą siĂŞ na Trinitrona, Mosze Usza i Neona - ci dwaj uciekajÂą.

Scena VIII
Gestapowcy przesÂłuchujÂą Trinitrona.

GESTAPOWIEC 1: Jak siĂŞ nazywasz?
TRINITRON: Trinitron.
GESTAPOWIEC 1: Kopn¹Ì ciê w d***?
TRINITRON: Nie.
GESTAPOWIEC 1: (zawiedziony) Dlaczego?
GESTAPOWIEC 2: Kto jest waszym szefem?
TRINITRON: Rabin Mosze Usz.
GESTAPOWIEC 2: Rypn¹Ì ci w ryja?
TRINITRION: Nie.
GESTAPOWIEC 2: (zawiedziony) Czemu nie?
MEGAGESTAPOWIEC: A zamknijcie siĂŞ obaj i wypad stÂąd.

Gestapowiec i i Trinitron wychodzÂą.

MEGAGESTAPOWIEC: Znowu mnie ktoÂś robi w *****.

Megagestapowiec wybiega za Trinitrona i gestapowcem i, po chwili wracajÂą wszyscy trzej. Megagestapowiec wali gestapowcĂłw w pysk i wyrzuca ich z pokoju.

MEGAGESTAPOWIEC: To teraz powiesz wszystko.
TRINITRON: Dobra.
MEGAGESTAPOWIEC: No, to mĂłw.
TRINITRON: Wszystko.
MEGAGESTAPOWIEC: A coÂś wiĂŞcej?
TRINITRON: Nie wiem. SpadÂło mi na gÂłowĂŞ takie wielkie pudÂło. MEGAGESTAPOWIEC: Przykro mi.
TRINITRON: Mnie teÂż.

Scena IX
Mosze Usz i Neon k³óc¹ s/ê zawziêcie.

NEON: MuszĂŞ pomĂłc Trinitronowi.
MOSZE USZ: Nie moÂżesz. Zginiesz.
NEON: Nie zginĂŞ. Sam powiedziaÂłeÂś, Âże jestem wyprany.
MOSZE USZ: No dobra - idŸ, tylko je¿eli nie wrócisz przed pó³noc¹...
NEON: To co?
MOSZE USZ: To bĂŞdĂŞ czekaÂł do pierwszej, a tego byÂśmy nie chcieli. Jak bĂŞdziesz wracaÂł, przynieÂś mi jakiegoÂś chomika, l taÂśmĂŞ klejÂącÂą.
NEON: Dobra.

Neon wychodzi.

Scena X
Megagestapowiec nadal przesÂłuchuje Trinitrona - gdy nagle przed oknem pokoju pojawia siĂŞ lotnia, pod ktĂłrÂą wisi Neon. Lotnia zatrzymuje siĂŞ dokÂładnie na wysokoÂści okna i Neon zaczyna przygotowywaĂŚ siĂŞ do strzaÂłu.

MEGAGESTAPOWIEC: O kurczĂŞ (*).

Neon zaczyna strzelaÌ. Wokó³ Trinitrona i megagestapowca z olbrzymi¹ szybkoœci¹ lataj¹ strza³y.

[UjĂŞcie na lotniĂŞ z doÂłu: na kamerĂŞ spadajÂą puste koÂłczany]

TRINITRON: To ja sobie pĂłjdĂŞ.

Trinitron wstaje iÂż rozpĂŞdem Kuca siĂŞ przez okno. Zza okna sÂłychaĂŚ gÂłuche uderzenie i jĂŞk. UjĂŞcie z zewnÂątrz: Neon stoi na ziemi, trzymajÂąc nad sobÂą lotniĂŞ i z olbrzymiÂą szybkoÂściÂą szyje z Âłuku przemoknÂą w parterowym domku. Obok Trinitron z nieszczĂŞÂśliwÂą minÂą i olbrzymim guzem na gÂłowie niemrawo zbiera siĂŞ z ziemi, przytrzymujÂąc siĂŞ latarni.

NEON: Trinitron! Chodu!

RzucajÂą siĂŞ do ucieczki. (Neon caÂły czas przypiĂŞty do lotni.)

TRINITRON: Ej, no po co ci to? WyrzuĂŚ to!
NEON: Co?
TRINITRON: Nie wiem. Spad³em na g³owê na tak¹ du¿¹ latarniê.
NEON: Przykro mi.
TRINITRON: Mnie teÂż.
NEON: Mosze Usz zaÂłatwiÂł transport
ze stacji metra.
TRINITRON: W tym mieÂście nie ma
metra.
NEON: O kurczĂŞ (*).
TRINITRON: (wyci¹ga sobie strza³ê z
poÂśladka) Aha, i na drugi raz to weÂź
ty mnie juÂż lepiej nie ratuj (wyciÂąga
strza³ê z ramienia).

CaÂły czas uciekajÂą.
[UjĂŞcie z gĂłry: megagestapowiec coraz
bardziej siĂŞ do nich zbliÂża]

[Przebitka na kwaterĂŞ Mosze Usza] Wszyscy siedzÂą przy monitorze.

MOSZE USZ: Dwie stĂłwy, Âże mu nie zwiejÂą!
NAJSTARSI INDIANIE: PiĂŞĂŚset, Âże dadzÂą radĂŞ!
LOKALNA WRÓ¯KA: Pewnie, ¿e dadz±, ale kto by mnie, kurczê (*), s³ucha³.

Scena XI
Trinitron i Neon wbiegajÂą do wieÂżowca. Megagestapowiec jest tuÂż za nimi. PrzebiegajÂą pokoje. W koĂącu w jednym z nich znajdujÂą telefon. Trinitron Âłapie sÂłuchawkĂŞ i wykrĂŞca numer.
GÂŁOS W SÂŁUCHAWCE: Abonent czasowo niedostĂŞpny.

Do pokoju wpada megagestapowiec.

TRINITRON: O kurczĂŞ (*).
GÂŁOS W SÂŁUCHAWCE: ÂŻartowaÂłem. Wskakuj.

Trinitron znika. Neon chce zÂłapaĂŚ za sÂłuchawkĂŞ, ale megagestapowiec jest szybszy - wyrywa kabel telefonu ze Âściany.

GÂŁOS W SÂŁUCHAWCE: (z wyrzutem) Ty gnoju!
MEGAGESTAPOWIEC: l co, Neon? Czy czujesz siê na tyle silny, by unikn¹Ì kul?
NEON: (wyzywajÂąco) SprĂłbujmy siĂŞ.
MEGAGESTAPOWIEC: Sam tego chciaÂłeÂś.

Megagestapowiec kieruje na Neona megabroĂą i naciska spust. Neon zamyka oczy, a kiedy je otwiera znajduje siĂŞ w jakimÂś ponurym budynku. ZbliÂża siĂŞ do niego jakaÂś zakapturzana postaĂŚ

ZAKAPTURZONA POSTAÆ: Kolejny, który my¶la³, ¿e uda mu siê unikn±æ kul.
NEON: Kim jesteÂś?
ZAKAPTURZONA POSTAÆ: To teraz nieistotne. Istotne jest, co dalej. NEON: A co dalej?
ZAKAPTURZONA POSTAÆ: To ju¿ zale¿y tylko od ciebie.
NEON: Niczego nie rozumiem. Gdzie my w ogĂłle, kurczĂŞ (*), jesteÂśmy?

ZAKAPTURZONA POSTAÆ: Chcia³e¶ unikn±æ ku³. Nikomu nie udaje siê unikn±æ ku³! Ha, ha, ha (wybucha szatañskim ¶miechem)!
NEON: KurczĂŞ (*), ja siĂŞ pytaÂłem, gdzie jestem!
ZAKAPTURZONA POSTAÆ: To przecie¿ KUL!

WychodzÂą z cienia w ÂświatÂło i Neon widzi na Âścianie tabliczkĂŞ z napisem "Katolicki Uniwersytet Lubelski".

NEON: Cool.

Kamera oddala siê. Przejœcie na kwaterê Mosze Usza. Mosze Usz, Trinitron, najstarsi Indianie i lokalna wró¿ka siedz¹ przy butelce denaturatu.

MOSZE USZ: A juÂż myÂślaÂłem, Âże siĂŞ uda.
TRINITRON: A sztandar ludu jest czerwony.
MOSZE USZ: Jaki, kurczĂŞ (*), sztandar?
TRINITRON: Nie wiem. Spad³em na g³owê na tak¹ du¿¹ latarniê.
MOSZE USZ: Przykro mi.
TRINITRON: Mnie teÂż.
MOSZE USZ: (ponuro) To koniec.

[Wyciemnienie]

KONIEC!

G£OS LOKALNEJ WRÓ¯KI zza kadru: Wcale nie koniec, ale kto by mnie, kurczê (*), s³ucha³.
(*) o kurczÂą, czyli po angielsku mniej wiĂŞcej 'Oh, puck' :P
"Nie sposób odpowiedzieć na argumenty płynące z pięknych ust." (Addison)
Templar
Początkujący
Początkujący
Posty: 77
Rejestracja: czwartek 07 kwie 2005, 22:35
Lokalizacja: Warsaw City
Kontakt:

Post autor: Templar »

To nie byÂł MAJSTERZTYK tylko MAJSTERSZTYX, juÂż ze 3 lata temu czytaÂłem o tymw CDA ;)
LordTomas
Czasem tu wpada
Czasem tu wpada
Posty: 386
Rejestracja: poniedziałek 06 wrz 2004, 16:50
Lokalizacja: Warschau

Post autor: LordTomas »

1. CDA numer 07/03 :)
2. Program do rozpoznywania tekstu nawaliÂł :evil:
NiedÂługo przyÂśle trochĂŞ wiĂŞcej tych tekstĂłw :)
"Nie sposób odpowiedzieć na argumenty płynące z pięknych ust." (Addison)
Templar
Początkujący
Początkujący
Posty: 77
Rejestracja: czwartek 07 kwie 2005, 22:35
Lokalizacja: Warsaw City
Kontakt:

Post autor: Templar »

WydawaÂło mi siĂŞ Âże to byÂło gdzieÂś w 2002 roku, ale widaĂŚ siĂŞ myliÂłem ;)
LordTomas
Czasem tu wpada
Czasem tu wpada
Posty: 386
Rejestracja: poniedziałek 06 wrz 2004, 16:50
Lokalizacja: Warschau

Post autor: LordTomas »

Templar pisze:WydawaÂło mi siĂŞ Âże to byÂło gdzieÂś w 2002 roku, ale widaĂŚ siĂŞ myliÂłem ;)
Pewnie dali to dlatego Âże na okÂładce byÂł Enter the Matrix
Ostatnio zmieniony poniedziałek 02 maja 2005, 10:59 przez LordTomas, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie sposób odpowiedzieć na argumenty płynące z pięknych ust." (Addison)
LordTomas
Czasem tu wpada
Czasem tu wpada
Posty: 386
Rejestracja: poniedziałek 06 wrz 2004, 16:50
Lokalizacja: Warschau

Post autor: LordTomas »

Sory ¿e pod rz¹d ale tamten post by³ doœÌ dawno ...

Dawno, dawno temu w odlegÂłej galaktyce...

Uch? Sorry - nie ta taÂśma.


Zimny kosmos. Niespodziewanie rozlegÂły siĂŞ trzaski, niczym z Âźle dostrojonego radia. ChwilĂŞ potem otwarÂły siĂŞ miĂŞdzywymiarowe wrota. ByÂły caÂłkowicie fioletowe, fioletowe niczym... niczym... hmm... W kaÂżdym razie byÂły fioletowe. W koĂącu wyÂłoniÂł siĂŞ z nich statek, o ksztaÂłtach litery H. Fioletowa brama podprzestrzenna zamknĂŞÂła siĂŞ z trzaskiem.

Na pokÂładzie Intersita panowaÂło niezÂłe zamieszanie. Piloci myÂśliwcĂłw zebrali siĂŞ w miejscu przeznaczonym na odprawy (zaznaczam "miejscu", bo salÂą tego nazwaĂŚ nie moÂżna). Porucznik Sosna, ktĂłra chyba jako jedyna na tej krypie umiaÂła obsÂługiwaĂŚ elektronikĂŞ bardziej skomplikowanÂą od Âżelazka, wykrzyknĂŞÂła.
- Radar nie dziaÂła! StraciliÂśmy osÂłony! Mamy przesrane!
Reszta za³ogi zareagowa³a na to w ró¿ny sposób. Major Baniac zapyta³.
- ÂŁadnie pachnĂŞ? Jestem przystojny, co nie? Tu nachyliÂł siĂŞ do Panterki i zaszeptaÂł coÂś do jej ucha. SkoĂączyÂło siĂŞ na plaskaczu i komentarzu Baniaca: widocznie tutejsze kobiety nie potrafiÂą doceniĂŚ cywilizowanego mĂŞÂżczyzny.

Pu³kownik Bryl zacz¹³ odprawê.
- PolecĂŞ do bazy wroga sam. Pewnie jak zwykle chodzi o wybicie wszystkiego co siĂŞ rusza i na drzewo nie ucieka. WezmĂŞ dwĂłch wingmanĂłw, ale tylko do skoku w podprzestrzeĂą, dalej dziaÂłam na wÂłasnÂą dÂłoĂą.
Catskecz przerwaÂł nieÂśmiaÂło.
- I'm really sorry sir, ale chyba mĂłwi siĂŞ "na wÂłasnÂą rĂŞkĂŞ".
- A. Faktycznie. Dalej dziaÂłam na wÂłasnÂą rĂŞkĂŞ. - poprawiÂł Bryl. - Tak czy siak, pakujmy swe dupska do tych nowych myÂśliwcĂłw. Jak im tam...?
- "Smoczki" sir! NazywajÂą siĂŞ "Smoczki". - pomĂłgÂł Catskecz.
- OK. Jak je zwaÂł, tak zwaÂł - waÂżne, Âże sÂą niewidoczne dla przeciwnikĂłw. Baniac. Panterka. Lecicie ze mnÂą.
- Ja to sobie wypraszam! -gwaÂłtownie zareagowaÂł Tex. - Mnie i ÂŁosia to nikt na wingmana nie bierze! MoÂże w koĂącu ktoÂś nas weÂźmie?!
Baniac poczerwieniaÂł.
- Nie liczcie na to! Póki lataj¹ bohaterzy, tacy jak ja (choÌ jestem tu najlepszy), nikt nie bêdzie wybiera³ na skrzyd³owych ludzi, którzy nie pojawili siê nawet w jednym filmiku przerywnikowym. Poza tym Kernel jest ostatni¹ nadziej¹ ludzkoœci. A kiedy prosi o pomoc, to musi dostaÌ najlepszych wingmanów na œwiecie. - Baniac skoùczy³ przemówienie i zaczerpn¹³ powietrze.
- W porzÂąsiu. JeÂśli problemy natury technicznej zostaÂły wyjaÂśnione, zasiadajmy do SmoczkĂłw... A ty Tex myjesz myÂśliwce przez caÂły tydzieĂą. MajÂą ÂślniĂŚ jak dziurka w dupie Tolwyna.
Po tych s³owach ca³a trójka wysz³a zacinaj¹cymi siê ci¹gle drzwiami. Chwilê póŸniej zjawi³ siê zziajany £oœ.
- PrzegapiÂłem coÂś ciekawego? - wysapaÂł. W TV puszczali wÂłaÂśnie przedostatni odcinek mojego ulubionego tasiemca brazylijskiego.
- FAK! Ale ty jesteÂś gÂłupi! - Tex przeszedÂł do dialogu bezpoÂśredniego. - Nie puszczajÂą nas na powaÂżne misje przez te twoje seriale! Pewnie zaraz mi powiesz, Âże nagrywasz "Archiwum Y"... Z ciekawych rzeczy: przydzielono mnie do czyszczenia myÂśliwcĂłw. Bryl wkurzyÂł siĂŞ, jak powiedziaÂłem, Âżeby zabraÂł nas na misjĂŞ... Fak! BĂŞdĂŞ myĂŚ maszyny w hangarze. Tam krĂŞci siĂŞ te szajbus Chief. SkÂąd on bierze tyle pÂączkĂłw?! ZÂżeraj je caÂłymi dniami! JesteÂśmy przecieÂż na statku kosmicznym a nie w cukierni! Koszmar!

SpuœÌmy jednak zas³onê mi³osierdzia na t¹ scenê i przejdŸmy do kabin startuj¹cych myœliwców: ca³a misja opóŸni³a siê o godzinê - Baniac tu¿ po starcie pomyli³ wajchy i zamiast przyspieszyÌ katapultowa³ siê. Ma³y w³os a rozbi³by swoj¹ kapsu³ê o pole ochronne Intersita.

Gdy ca³a trójka usadowi³a siê w koùcu w Smoczkach, pozosta³o wcisn¹Ì tylko klawisz "A". Ups... Pozosta³o prze³¹czyÌ siê na autopilota... Lot do punktu skoku podprzestrzennego by³ zgo³a nudny. Oczywiœcie nie dla Baniaca, który opisywa³ swój najnowszy dezodorant zakupiony w firmie wysy³kowej.

Nikogo nie zdziwi³ fakt, kiedy po przybyciu do Jumpboya na radarach pojawi³y siê dwie czerwone kropeczki. Baniac wyda³ z siebie stosowny na tak¹ okazjê odg³os ca³kowitej aprobaty. Z podniecenia przechyli³ stery w lewo, potr¹caj¹c tym samym Kernela. Na szczêœcie porysowa³ siê tylko lakier - chyba Tex zabawi siê w ma³y warsztat. Banshity nie czekaj¹c na dalszy rozwój wypadków, utworzy³y skomplikowan¹ formacjê bitewn¹. Olewaj¹c zalokowanie rakiet na celu, Baniac odpali³ ca³¹ wi¹chê
- ¯ryjcie o³ów futrzane kuleczki! - wykrzykn¹³
- Eee... chciaÂłam jednak zauwaÂżyĂŚ, Âże to nie Gilrathi. Chyba pomyliÂłeÂś gry. - poprawiÂła jak zwykle skrupulatna Panterka.
- A. Racja, zawsze mylĂŞ czĂŞÂści - tyle juÂż ich nakrĂŞcili. PomyÂśleĂŚ co bĂŞdzie za kilka lat.
WracajÂąc do rakiet: wszystkie trafiÂły. Po dwĂłch Banshitach zostaÂła tylko kupa popioÂłu, ktĂłrego powstanie poprzedziÂł piĂŞkny, malowniczy wybuch.
- Jak widaĂŚ prawdziwy pilot nie musi nawet namierzaĂŚ wroga. - skomentowaÂł Baniac.
Droga byÂła czysta.

Smoczek wyszedÂł z podprzestrzeni. Fioletowa brama zamknĂŞÂła siĂŞ z trzaskiem. Kernel Bryl pomyÂślaÂł [?].
- No, nie wyglÂąda na to, Âżeby ktokolwiek tu przebywaÂł. Chyba ci frajerzy z Intersita znowu pomylili namiary. W sumie to oczywiste - nie majÂą radaru, ha. Ale to dobrze. Po co siĂŞ przemĂŞczaĂŚ? WrĂłcĂŞ na statek i powspominam Angel. Zaraz kiedy zginĂŞÂła...? Aha, chyba w czasie WC III.
Wspomnienia Kernela przerwaÂł mechaniczny gÂłos.
- Podaj hasÂło.
Bryl podskoczyÂł ze strachu.
- Kurczê! Jednak coœ tu jest. A ju¿ mia³em nadziejê, ¿e re¿yser da mi spokój. Z³o¿ê za¿alenie do Zwi¹zku Wykorzystywanych Herosów. O ile wiem, zapisa³ siê tam nawet ten odludek Blazkowicz.
Jego potok myÂśli przerwaÂł znowu ten sam mechaniczny gÂłos: podaj hasÂło.
- "Has³o", "has³o"! Sk¹d mam je wzi¹Ì? - podirytowany Bryl zacz¹³ prze³¹czaÌ ró¿ne guziczki i kontrolki, nie wiedzieÌ za bardzo w jaki sposób uruchomiÌ komunikator.
- WalĂŞ to hasÂło!!! SÂłyszysz - walĂŞ je!
- Has³o prawid³owe. W³¹cz autopilota
- Yeachaaaa! - Kernel najwyraÂźniej wypowiedziaÂł coÂś, co leÂżaÂło mu dÂługo na sercu [?].

Smoczek majestatycznie pod¹¿a³ do jedynego widocznego w promieniu wielu lat œwietlnych asteroidu. Statek zbli¿a³ siê powoli lecz nieub³aganie. Gdy myœliwiec prawie dotyka³ zimnej ska³y, otwar³y siê ukryte wrota. Niestety Bryl nie móg³ tego zobaczyÌ, poniewa¿ wczeœniej zamkn¹ ze strachu oczy i zacz¹³ ssaÌ kciuk. Kiedy je otworzy³ poczu³ przy siedzeniu przyjemne ciepe³ko a Smoczek spokojne sta³ w ukrytej bazie Czarnej Glancy. Kernel wyszed³ z kabiny. Nikt go nie zapyta³, po co przyby³, nie by³o ¿adnych stra¿ników. Zachêcony Bryl ruszy³ cichutko miêdzy srebrnymi pojemnikami i jakimiœ przeroœniêtymi freezbe. Znik¹d nie dochodzi³y ¿adne odg³osy. Coœ podkusi³o naszego bohatera i postanowi³ trochê pomyszkowaÌ. Ni z tego, ni z owego zaczê³a przygrywaÌ muzyczka z "Mission: Impossible". Wzi¹³ pierwszy pojemnik z brzegu. Etykieta g³osi³a: gaz rozweselaj¹cy.
- OK, wracam na farmê. LudzkoœÌ jest bezpieczna - pomyœla³ Kernel.

MiaÂł juÂż wracaĂŚ, gdy usÂłyszaÂł bardzo podejrzany odgÂłos dzwoneczkĂłw. SchowaÂł siĂŞ za pierwszÂą z brzegu beczkÂą. Z oÂświetlonego korytarza wybiegÂł zadyszany Clown. Dziwaczna postaĂŚ rozejrzaÂła siĂŞ wkoÂło, najwyraÂźniej kogoÂś szukajÂąc. Nie widzÂąc zbytniego niebezpieczeĂąstwa (Clown byÂł nieuzbrojony), Bryl wyszedÂł z ukrycia. Cudak rzuciÂł siĂŞ w jego stronĂŞ.
- GdzieÂś ty siĂŞ u licha podziewaÂł? Szukam ciĂŞ od piĂŞciu minut! - wysapaÂł Clown.
- O co ci chodzi? W scenariuszu miaÂłem siĂŞ trochĂŞ pokrĂŞciĂŚ po tej bazie i wracajÂąc spotkaĂŚ paniusiĂŞ, ktĂłra pokazaÂłaby mi drogĂŞ ucieczki.
- Tak, tak, ale paniusia zachorowaÂła i z braku laku dali mnie - krĂŞciÂłem siĂŞ w pobliÂżu Robertsa... NiewaÂżne. Teraz musisz uciekaĂŚ. Zaraz powrĂłcÂą straÂże.
S³ysz¹c to, Bryl zacz¹³ uciekaÌ ile pary w nogach. Po przybyciu na miejsce l¹dowania ze zdziwieniem stwierdzi³, ¿e Smoczka gdzieœ wciê³o.
- No Âładnie. OkradajÂą samych siebie. - powiedziaÂł na gÂłos. - Nie pozostaÂło mi nic innego jak siedzieĂŚ i czekaĂŚ, aÂż mnie zÂłapiÂą.
Z oddali dochodziÂł odgÂłos piszczaÂłek, dzwoneczkĂłw i innych pomponikĂłw. ÂŹrĂłdÂło dÂźwiĂŞku zbliÂżaÂło siĂŞ w stronĂŞ Kernela. Nasz inteligentny koleÂś od razu rozpoznaÂł, Âże to Clown.

W chwilê póŸniej zza rogu wy³oni³ siê pokraczna postaÌ. Biegn¹cy Clown rozerwa³ przypadkowo jedn¹ z torebek. Wylecia³y szklane kuleczki i z brzêkiem potoczy³y siê po pod³odze. Pechowiec upad³ na ty³ek, co poprzedzi³y doœÌ skomplikowane figury akrobatyczne, maj¹ce najwyraŸniej rozbawiÌ publicznoœÌ.
- Wi... widzĂŞ, Âże uuuu... ukradli ci statek - wystĂŞkaÂł. - Nie... niedaleko sss... stÂąd stoi myÂśliwiec ĂŚwiczebny. We... weÂź go i zmykaj.
Mocno juÂż poddenerwowany Kernel zdobyÂł siĂŞ tylko na szybkie "dziĂŞki" i pobiegÂł we wskazanym kierunku.

Ku niewymownemu zdziwieniu ukazaÂła siĂŞ mu sylwetka zdezelowanego X-winga.
- Shit! Takim gĂłwnem to przestaÂłem lataĂŚ jakieÂś piĂŞtnaÂście lat temu! Pewnie kupili ten zÂłom na wyprzedaÂży "U Lucasa". Z moim szczĂŞÂściem znajdĂŞ w kabinie tÂą idiotkĂŞ FleiĂŞ.
Na szczĂŞÂście myÂśliwiec ÂświeciÂł pustkÂą.

Bryl z braku kluczyków, zosta³ zmuszony do zrobienia ma³ego spiêcia. Zwarcie nie by³o jednak takie ma³e, gdy¿ Kernel zacz¹³ wyrywaÌ kable ca³ymi garœciami. Iskry miota³y siê po kokpicie a on nadal styka³ i rwa³ ró¿ne kabelki. W koùcu, zmêczony, przypomnia³ sobie, ¿e wystarczy wcisn¹Ì przycisk z napisem "start".

Gdy X-wing i jego bohaterski pilot opuszczali hangar, by za moment znikn¹Ì w pustce kosmosu, na l¹dowisko wpad³o stado ¿o³nierzy "Czarnej Glancy". Jednak (jak zwykle) w najwa¿niejszym momencie Ÿli musz¹ przegraÌ i ust¹piÌ m¹droœci, wolnoœci i jeszcze kilku innym szczytnym ideom.

Teraz nic nie przeszkadzaÂło Brylowi powrĂłciĂŚ na pokÂład macierzystego lotniskowca i zdaĂŚ raport z... No wÂłaÂśnie, z czego? Ze spotkania z Clownem? NiewaÂżne. W koĂącu wszystko dobrze siĂŞ skoĂączyÂło - gracze dostali trochĂŞ miodku, bohaterowie odfajkowali kolejnÂą przygodĂŞ, a producenci przeliczajÂą kasĂŞ ze sprzedaÂży. Happy end.

napisaÂł (wygrzewajÂąc siĂŞ przy kominku)
Franki
"Nie sposób odpowiedzieć na argumenty płynące z pięknych ust." (Addison)
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości