M. Marczok miała w środę ciekawy materiał o... wiadukcie w Tychach. Obiekt zyskał sławę, zwany jest przez miejscowych "mordercą busów", bowiem mogą pod nim przejechać pojazdy nie wyższe niż 2,4 m. Podobno w ciągu ostatnich pięciu lat 50 pojazdów się pod nim zaklinowało!
W piątek miała podwójną relację - najpierw mówiła o możliwości wymiany deputatów węglowych na pieniądze dla górników (1-2), potem o serii pobić w Rudzie Śląskiej (3-4)
27/10/2017
W sobotę z kolei rozmawiała z policjantką o przestrzeganiu przepisów ruchu drogowego w okolicach cmentarzy
28/10/2017
Wczoraj również była podwójna relacja - najpierw o domorosłych turystkach ze stolicy, które przy trudnych warunkach pogodowych próbowały zdobyć Babią Górę (1-2), a skończyło się to interwencją GOPR-u. Później mówiła o zniszczeniach w żywieckim Parku Habsburgów, które przyniósł osławiony "Grzegorz" (3-4).
Wczoraj M. Marczok mówiła o niebezpieczeństwie związanym z ulatnianiem się tlenku węgla, przy okazji opowiadając o wypadku młodego pracownika Polskiej Akademii Nauk z Katowic, który mocno podtruł się czadem i musi od nowa uczyć się chodzić i mówić. Była też rozmowa ze strażakiem i zachęta do kupowania specjalnych czujek do wykrywania tego bezbarwnego, bezwonnego i jednocześnie śmiercionośnego gazu.
Wczoraj M. Marczok mówiła o nietypowej sytuacji w Katowicach. Tamtejsi policjanci podeszli do zaparkowanych na środku drogi dwóch samochodów. W ich kierunku ruszyła grupa 10 mężczyzn, zostały wezwane posiłki, a potem dokonano kontroli. W bagażnikach znaleziono pałki, maczety, kastety, nóż i kominiarki. Panowie raczej na grzybobranie się nie wybierali, a teraz czeka ich sąd i prawdopodobnie surowe grzywny...