Co kilka dni analizuję sporo wykresów - często są to tzw. wykresy kumulacyjne, które pokazują przede wszystkim liczbę zakażonych i ich dzienny wzrost. Wiadomo, że najważniejsi są ci, którzy są aktywni - w przypadku Polski to 75% ogólnej liczby zakażonych, jak pisałem w jednym z poprzednich postów. Kolejną daną jest liczba testów, która w pewien sposób legitymizuje wspomniane wyniki.Meteor pisze: piątek 01 maja 2020, 01:22 Te statystyki są zaniżone w każdym kraju z powodu dużego odsetka zakażonych bezobjawowych. O tym nawet władze mówią oficjalnie i stąd nakaz noszenia maseczek. O zbyt małej liczbie testów nie ma nawet co pisać, cytując klasyka to "oczywista oczywistość". Ja patrzę na odsetek wyników pozytywnych. W Polsce pozytywny jest mniej więcej co 20 test (niecałe 5%), a testuje się głównie osoby, które miały kontakt, są na kwarantannach itp. czyli z grup, w których prawdopodobieństwo znalezienia osoby zakażonej jest wyższe niż całej populacji. To pokazuje że na razie sytuacja jest opanowana. W USA swego czasu wynik pozytywny dawał 1 test na 4 wykonane, teraz spadł do ok. 1 na 5.
Przyznaję, że nie wiem, czy sam nie roznoszę COVID-19, bo pracuje w branży newralgicznej, wczoraj miałem do czynienia z setkami ludzi. Matka, obarczona nadciśnieniem i cukrzycą cały czas boi się, że mogę ją zakazić i ma świadomość, że jeśli trafi Ją COVID-19 to umrze. W pracy mam przyłbicę, którą musiałem załatwić sobie sam. Myję ręce co najmniej kilkanaście razy dziennie, zwłaszcza przed każdym posiłkiem. Pracodawca zapewnia jedynie rękawiczki, co i tak zwłaszcza w pierwszym okresie pandemii było niezłym wyczynem.
Napiszę dalej to, co może być kontrowersyjne, ale noszenie maseczki jest fajne dla osób, które raz po raz wyjdą sobie do sklepu czy na jogging, a poza tym #zostajawdomu. Niestety ci, którzy muszą spędzać w nich osiem godzin pracy są narażone na spory ból w okolicach uszu, problemy mają zwłaszcza osoby z owalnymi, nie okrągłymi twarzami, którym maski po jakimś czasie się zsuwają. To nierówna walka, choć obarczona przepisami, nakazami i oczywiście bezpieczeństwem własnym. Na razie ludzie wytrzymują, choć widzę już frustrację, zwłaszcza wśród osób starszych, które przez swój wiek są często bardziej nieporadne, zarówno fizycznie jak i psychicznie.
Cały czas będę podkreślał, że najważniejsze oprócz WYGODNYCH środków ochrony osobistej dla obywateli, a zwłaszcza pracowników newralgicznych, ważny jest przede wszystkim dystans społeczny, który uniemożliwia grupowania się większej liczby osób na małej przestrzeni zamkniętej - to najważniejsza sprawa dla sektora usługowego, który jest największym w miksie gospodarczym wielu krajów rozwiniętych, w tym Polski.
Remdesivir daje nadzieję, ale raczej jest to lek, który łagodzi objawy już zakażonych. Przypomina trochę leki na AIDS, czy Alzheimera - czyli spowolni, ale nie wyleczy. Prace nad szczepionką rzeczywiście trwają - robią to Chińczycy (choć dostępność informacyjna jest u nich jaka jest), także Niemcy (tu pracuje firma Dietmara Hopp'a właściciela niemieckiego klubu piłkarskiego Hoffenheim, byłego szefa koncernu SAP), oczywiście próbują też Amerykanie, a firma produkująca Remdesivir udostępniła próbki testowe także Polakom, poszły one dla kilku wybranych szpitali, wiem że na pewno były tam placówki w Warszawie, Poznaniu.Meteor pisze: piątek 01 maja 2020, 01:22 Spływają coraz lepsze informacje nt. skuteczności Remdesiviru, więc może nie będzie aż tak źle. Z resztą problem rozwiąże dopiero szczepionka. Kilka jest już testowanych.
Wracając jednak to tych ostatnich musimy pamiętać, że sektor zdrowotny w USA jest prywatny, co z jednej strony daje korzyści - bo placówki mają rozbudowane działy badawczo-rozwojowe, zabiegają o nowy sprzęt i pacjenta, ale... leczyć mogą się tylko ci, których stać na prywatne ubezpieczenie. Reszta ląduje w białych trumnach w kolumnach w różnych miejscach amerykańskich miast. Czytaj: jeżeli USA wynajmą szczepionkę, to ją udostępnią, ale cena będzie słona. Kto będzie pierwszy, kto będzie skuteczny zdecyduje, czy będziemy mieli Pax-Americana, Pax-Dzonghuo, czy Russkij Mir (tego ostatniego boje się najbardziej!).
Sytuacja lokalna w Poznaniu i regionie
Pisałem kilka zdań wcześniej, że Wielospecjalistyczny Szpital im. Józefa Strusia w Poznaniu otrzymał próbne dawki Remdesiviru, poza tym należy do covidowej awangardy w kraju. Otrzymał m.in. nowoczesne urządzenie do wykonywania testów. Póki co hospitalizowanych jest 218 osób z których 191 jest zakażonych. W większość (148) i to osoby z DPS-ów z różnych regionów Wielkopolski. Obecnie używanych jest sześć z 88 dostępnych respiratorów, a COVID-19 potwierdzono u 59 mieszkańców miasta (24 ma już status ozdrowieńców) i 53 osób w powiecie (28 ozdrowiało). Z ciekawostek powiem Wam, że powiat poznański jest największym w Polsce pod względem liczby ludności w Polsce - 395 tys. mieszkańców w 17 gminach z tendecją wzrostową. Reasumując: 50 osób aktywnie zakażonych na ponad milionową aglomerację? To wynik co najmniej przyzwoity.
W województwie sytuacja jak wielokrotnie podkreślałem jest gorsza, ale tutaj mamy potężne czarne punkty, choćby Krotoszyn i jego powiat, czy Kalisz i jego powiat. Z tego powodu decyzją ministerstwa utworzono drugi szpital jednoimienny w miejscowości Wolica, który będzie miał docelowo za zadanie "zsysać" pacjentów z południowo-wschodniej Wielkopolski.
wykorzystano informacje z oficjalnej konferencji prasowej Prezydenta Miasta Poznania z dn. 29 kwietnia