Wierszoploty dla KlakierĂłw
PosÂłuchaj trochĂŞ
Kiedy czas jest dla ciebie trudny
Kiedy robi ci siĂŞ Âżal i jesteÂś smutny
Pamiêtaj, ¿e z³oœÌ, radoœÌ, smutek i œmiech
Potrzebny jest aby wzi¹œÌ g³êboki wdech
I od razu ÂśmiaĂŚ siĂŞ i radowaĂŚ
A przed z³oœci¹ g³êboko siê chowaÌ.
MoÂże wzruszaĂŚ CiĂŞ bĂŞdzie ludzkie bohaterstwo
Jak dawno temu dzielne rycerstwo.
Nie miej siÂły obojĂŞtnie patrzeĂŚ na czyjÂś bĂłl
Jak dobry aktor nie odmawia dobrych rĂłl.
Pomó¿ ka¿demu kto Ciê potrzebuje
Bo Âżycie rachunki wyrĂłwnuje
ÂŚmiej siĂŞ czĂŞsto, aby ludzie siĂŞ Âśmiali
PowaÂżny bÂądÂź, aby CiĂŞ nie wyÂśmiali.
Smutek odrzuÌ, radoœÌ dorzuÌ
Wypal chciwoœÌ, kopnij zazdroœÌ
ÂŚpiewaj gÂłoÂśno
TaĂącz wesoÂło
SÂłuchaj uwaÂżnie, gdy chcesz wyglÂądaĂŚ powaÂżnie
Miej nadziejĂŞ, gdy sÂłuchasz kaznodziejĂŞ.
Na mi³oœÌ jedyn¹
Na mi³oœÌ wielk¹
Wierz w sumienie swoje
Nie sÂłuchaj gÂłupoty...
Bo to nie Twoje.
.........................
Smutno Ci ?........a moÂże budyĂą ?
Przychodzi niekiedy taki trudny czas
Kiedy pesymizm zabija duszĂŞ w nas
Budzi obawy trwogĂŞ i lĂŞk
Wiatr wieje, sÂłychaĂŚ podkowy brzdĂŞk
Swoj¹ przysz³oœÌ widzisz Ÿle
Twoje Âżycie bezsens mle
Nic dla Ciebie nie istnieje tylko Âżal i smutek
Nie cieszy CiĂŞ nawet peÂłen kwiatek ogrĂłdek
Ani szum lasu, ptakĂłw Âśpiew
Tylko jakiÂś w Tobie tkwiÂący przykry gniew
Jednak warto spojrzeĂŚ do gĂłry ku niebu
A nie ci¹gle gapiÌ siê w dó³ ku dieb³u
W³¹cz muzykê s³uchaj radia lub ogl¹daj TV
CzĂŞsto leci fajna muza w MTV.
Dostrzegaj radoœÌ w psim g³osie
Popatrz jak w stajni tarza siĂŞ prosie.
JuÂż teraz nie istnieje smutek
Tylko znĂłw pachnÂących kwiatĂłw ogrĂłdek.
..............................................................
wiersz napisaÂłem w obronie pewnej rodzinie, ktĂłrej jestem przyjacielem
OstrzeÂżenie
JeÂśli jeszcze raz ktoÂś skrzywdzi TĂŞ RodzinĂŞ
To bĂŞdĂŞ bardzo zÂły i zrobiĂŞ kwaÂśnÂą minĂŞ
Chamstwo i Twoje TyraĂąstwo
TraktujĂŞ jak dzikie draĂąstwo
JesteÂś dla mnie nikim, jesteÂś dla mnie zerem
JesteÂś dla mnie osÂłem, a nie piĂŞknym Reniferem.
KrzywdzÂący tÂą RodzinĂŞ ciÂągle zagubiony
Jest dla mnie Âśmieciem, przez demony nawiedzony.
ZÂło czynisz, siejesz zniszczenie
W grzechu Âżyjesz marnujesz swoje przeznaczenie.
Szatan Ci ciÂągle podpowiada i bzdury doradza
ZastanĂłw siĂŞ nad Swoim sumieniem ktoÂś Ci doradza!
IdÂź do KoÂścioÂła i zrozum Boga Chrystusa
A tym samym CzÂłowieka Jezusa.
KtĂłry dla Ciebie cierpiaÂł a na KrzyÂżu UmarÂł
Nie pozwĂłl aby w Tobie DiabeÂł trwaÂł.
......................................................
Jan, JaÂś, Janosik(podnoÂśnik) wujkowi Jankowi
Jak to u Jana bywa
WĂłdki nigdy nie ubywa
KaÂżdy rĂŞce brudne umywa
ÂŚmiechu przybywa
WrĂłg u niego rzadko bywa
MoÂże smrodu z gorzaÂły przybywa
Jak coraz wiĂŞcej pijakĂłw siĂŞ nabywa
Jako tako wszystko jest ok.
DopĂłki w lecie nikt nie gra w hokej
Bo piÂłka(Âżona) moÂże zĂŞby wybiĂŚ
I oko podbiĂŚ.
....................
dla forum Adasko007
Umc umc
Ja nie lubiĂŞ muzyki,
Ani Âżadnej rozrywki
Bo ona rozstraja mi nerwy jak gitara elektryczna
Ona w ogĂłle nie jest liryczna
Najlepsza muzyka jest jak gram na garnkach
Nie jestem skinem.. nie myÂślcie o pankach
Po prostu piszĂŞ
Co teraz myÂślĂŞ
A potem zmieniĂŞ zdanie
Za b³êdy sam zrobiê sobie lanie.
Pozdrawiam wszystkich melomanĂłw
Nawet tych co nie lubiÂą bananĂłw
Tylko grajÂą na kiszkach
Na miskach...
Potem robiÂą z tego salcesony
I biorÂą akordeony
saksofony...
I muzyka gra
KtoÂś Âśpiewa
Jest zabawa
Przed chaosem obawa
A potem pojawia siĂŞ sÂłowo praca
JeÂśli ktoÂś obawia siĂŞ kaca.
.......................................
bo mi sie nudziÂło...
Przedmowa
- Mickiewicz pisaÂł poematy,
A ja krytykuje gÂłupotĂŞ i szmaty
Podziwiam ludzki intelekt nawet taki co tkwi u da Vinci, malarzu
TwĂłj chciaÂłbym widzieĂŚ na talerzu,
By go schrupaĂŚ
Do niego orzeszki sobie poÂłupaĂŚ
By mieĂŚ CiĂŞ w garÂści
Bo widzĂŞ, Âże rozum ci siĂŞ marÂści
W tej okrÂągÂłej paÂści
ObojĂŞtnie z jakiej maÂści.
Zacznij wiĂŞc trenowaĂŚ
Ani chwili nie marnowaĂŚ
Bo zaczniesz siĂŞ cofaĂŚ.
Zacznij korzystaĂŚ ze swojego rozsÂądku
Tak jak byÂło za dziecka, czyli na poczÂątku.
Istnienie to bycie
Wykorzystuj swoje Âżycie.
TwĂłj przyjaciel- Magnez
Pierwiastkiem jest niewÂątpliwie
Ta sama pewnoœÌ mo¿liwe...
Co przyciÂąganie ziemskie
I co fajne jest, mĂŞskie
Jak nogi ÂżeĂąskie
Ale nie o tym chciaÂłbym pisaĂŚ
Bo niektĂłrym moÂże to zwisaĂŚ
ChciaÂłbym o konkretach teraz gadaĂŚ
Specjalny charakter temu nadaĂŚ.
WiĂŞc tak :siaÂła baba mak
Nie wiedziaÂła jak...
ÂŻartujĂŞ...tak naprawdĂŞ tego nie tolerujĂŞ
Na Âświecie zÂło siĂŞ formuje.
Co siĂŞ robi dobre na pÂło'ne
Jak dobre miĂŞso przesolone
Dla mnie to jest fuj
Po prostu nie lubiĂŞ jak jakiÂś zbĂłj
Gada jak najĂŞty, niby Âże jest zajĂŞty
I swojÂą gÂłupota caÂły objĂŞty.
On jest mÂądry, on jest wiĂŞkszy od brzozy
Ale tak naprawdĂŞ gÂłupszy od kozy
Kozy dziwki, co jakiÂś chÂłop upodobaÂł sobie
KÂładÂąc do swoich gumiakĂłw jej nogi obie
I jest jazda
Nawet szybsza niÂż potrafi dobra Mazda.
Cholera piszĂŞ jak potÂłuczony
Wiem przecieÂż, Âże mĂłj wyrok bĂŞdzie kiedyÂś policzony.
WiĂŞc zmieniam temat na inny, miĂŞkki
ÂŻeby byÂł miÂły i lepki
Lepki jak klejÂąca siĂŞ sekretarka-wiĂŞÂźniarka
Co kiedyÂś jej wÂłosy porwaÂła drukarka
Do swojego szefa
Bez sÂłychu swojego mĂŞÂża, bez echa
I warczaÂła ona biedna
I nie sama na tym Âświecie jedna.
ChcÂąca coÂś w Âżyciu zmieniĂŚ
A nie ciÂągle przed ludÂźmi siĂŞ mieniĂŚ
CiÂągle udajÂąc, Âże jest ÂświĂŞta
Ta sama co spĂŞdza ÂŚwiĂŞta
Przy kominku
Przy dobrym drinku.
Rozmawia z dz ieĂŚmi o bocianach i czerwonym kapturku
KtĂłry zostaÂł brutalnie zgwaÂłcony w lesie lub na podwĂłrku
Przez pedofila
JakiegoÂś debila
KtĂłry starszym babom nie moÂże daĂŚ rady
ChcÂąc jakiejÂś "swojej" porady
Szuka w swojej wielkiej gÂłowie, w tej co na pewno echo odpowie
Bo jest pusta, ta sama zielona kapusta
W niej mĂłzg wielkoÂści co ziarnko grochu
I jakby tam nasypaĂŚ trochĂŞ prochu
To wybuchnie, bo poco ma boleĂŚ: niech nie puchnie
A jak wybuchnie to wiatr resztki zdmuchnie
Bo draĂą nie pomyÂślaÂł: rozum jest mĂłj
Tylko o wszystkim decydowaÂł jego ch(?)j
Szlak mnie jeszcze bardziej trafia,
Jak do tego jeszcze rzÂądzi siusiakowata mafia.
RobiÂąc z dzieci biznesmenĂłw
PrzyszÂłych kongresmanĂłw.
Ten ch...wy interes siĂŞ krĂŞci
DookoÂła samych prĂŞci.
No có¿...hmm nie da siê tego zatrzymaÌ
Samego Boga powstrzymaĂŚ
By dzieciaczki na Âświat nie przychodziÂły
Tylko Âświatem pedaÂły rzÂądziÂły.
Lepiej zmieniĂŞ temat no bo zacznĂŞ chorowaĂŚ
I zacznie mi siĂŞ to podobaĂŚ.
MÂłodzieÂż Polska szczegĂłlnie na Sercu leÂży mi
(podoba Wam siĂŞ...no nieÂźle brzmi)
Jest wybrana przez samego Jezusa
Nawet greckiego Zeusa
Sportowca Herkulesa
By penetrowali ÂŚwiat caÂły,
By same przykÂład braÂły
Ze swoich autorytetĂłw
Takich jak: aktorĂłw, poetĂłw
RodzicĂłw, muzykĂłw,
sportowcĂłw.
Ale nigdy nie z zomowcĂłw
KomunistĂłw, stalinowcĂłw...itp.
A od kiedy zacznÂą dziaÂłaĂŚ
ZÂło, gÂłupote na czÂąstki krajaĂŚ
Oby nie w dalekiej przyszÂłoÂści
Bo mam teraz wÂątpliwoÂści
Oby nie udawali wielkich goÂści
Ani Âżadnych tam JegomoÂści
Tylko Boga w sercu Swego nosili
I z Nim konsekwencje ponosili
Przed CaÂłym ÂŚwiatem
ÂŻyli jak brat z bratem
Wszem i wobec siĂŞ nie bali
Na swoim ulubionym fachem siĂŞ znali.
Jezusek z Nimi zawsze jest
To taki BoÂży gest.
O czym to ja pisaÂłem ?
Co tam na poczÂątku mazaÂłem.
Aha. O magnezie
O wielkim procesie
Jaki on wywoÂłuje w mĂłzgowej komĂłrce
Nie zajĂŞczej komĂłrce...
Wiesz co to jest synapsa !
Nie wiesz ?Zaraz dostaniesz ode mnie klapsa.
ZaglÂądnij lepiej do sÂłownika
Potem zbij sobie konika
ÂŻebyÂś nie dostaÂł mi tu bzika
Nawet strzel sobie palcĂłwkĂŞ
Drug¹ r¹czk¹ z³ap siê za g³ówkê...
Bo masaÂż dobrze Ci zrobi
Tak dzieci siĂŞ nie robi.
JeÂśli masz problem
Ja nazywam to bublem.
Dzieci trza peÂłno mieĂŚ
Tylko do roboty chcieĂŚ
IœÌ i nie narzekaÌ,
Na propozycje poczekaĂŚ
Za wielkim bezrobociem w kraju siĂŞ nie chowaĂŚ
Sam w pokoju obcowaĂŚ.
BoÂś nie jest struÂś
Wiec teraz ch(?)ja puÂś
Bo siĂŞ zaczerwieni. I bĂŞdzie Ci przykro
ÂŻe w gaciach masz tak mokro.
Ale zostawmy to tak. Jest spoko.
To byÂło oko za oko.
Kup sobie lek w aptece
Tego Âświata kolepce.
Niech nikt nie prĂłbuje dÂługo trawiĂŚ tej treÂści
Bo siĂŞ nie da powieÂści.
Magnez przyciÂąga
Grzech pociÂąga
Wariat na siebie kÂłopoty ÂściÂąga.
Urban do kiosku CiĂŞ ÂściÂąga.
Sumienie ciĂŞ ogranicza
Udajesz panicza.
Tak jak w ³ó¿ku m¹¿ siê oci¹ga
Kiedy jego Âżona go nie pociÂąga.
ByĂŚ moÂże jest gejem
A u swoich kumpli zajmuje siĂŞ lejem.
Chodzisz do koÂścioÂła ale nic nie rozumiesz
Zero pojmujesz.
Potem plotkujesz
Takich samych jak Ty obgadujesz.
Wiedz, Âże filozofia twierdzi
ÂŻe tak samo z dupy Ci Âśmierdzi.
KÂładziesz chleb do gĂŞby
UwaÂżasz Âżeby nie straciĂŚ sÂłabe zĂŞby
ÂŁysiejesz na gÂłowie, nie dajesz rady swojej mowie
Chodzisz byle jak
Twoje ubranie potargane jest jak stary kajak.
Masz brud za paznokciami.
Razem ze starymi babciami.
Z gĂŞby jedzie ci starymi kapciami.
ÂŁokciami ch**
JeÂśli innych nie pojmujesz.
SkoĂączyÂłeÂś ledwie szkoÂłe
Jak maÂłe bawole.
Krytykuj dalej jak podpowiada rozum TwĂłj
Ale dla mnie jesteÂś zwykÂły ch(?)j.
SzanujĂŞ wyksztaÂłconych
CieÂżkÂą pracÂą spoconych
DziĂŞki swej wiedzy
MajÂą wiĂŞcej pieniĂŞdzy.
MogÂą wszystko mĂłwiĂŚ
Takich trzeba lubiĂŚ.
Bo w Âżartach moÂżna wszystko
Ale ty masz w gÂłowie pÂłytko
WiĂŞc siĂŞ ciÂągle zÂłoÂścisz
Kasy i rozumu zazdroÂścisz.
BĂłg daÂł wszystkim tak samo, jednakowo
Tylko niektĂłrzy poczÂątkowo
Chodzili do szkoÂły nie obowiÂązkowo
Rzucali tornistry do psiej budy
Bo w nauce widzieli same nudy.
Narzekali na brak pieniĂŞdzy
ÂŻyli w nĂŞdzy
Bo zamiast siĂŞ uczyĂŚ
To z krowami uczyli sie buczyĂŚ.
Jednak Âżal mi kaÂżdego
Nawet biednego.
KiedyÂś widziaÂłem chÂłopca maÂłego
Jak wybieraÂł z kosza caÂłego
Wszystko co siê da sprzedaÌ i zjeœÌ
ÂŻeby choĂŚ coÂś mieĂŚ.
Kto jest temu winny ?
Na pewno nie dziecko, nie bÂądÂź dziecinny.
Jedziesz po ludziach, boÂś niby lepszy
Dla mnie lepszy jest ten kto dobrze Âżone swojÂą pieprzy.
JeÂśli ÂżaÂłujesz dla biednych pieniĂŞdzy
ÂŻyczĂŞ Ci Wiecznej NĂŞdzy.
Ale pĂłki co tu na tym Âświeci zawadzasz
I wydaje Ci siĂŞ, Âże zawsze dobrze powiadasz
To zdychaj z gÂłodu
ChoĂŚby nawet za mÂłodu.
Trzeba kochaĂŚ by byĂŚ szczĂŞÂśliwym
Nawet mĂłwiĂŞ tym zÂłoÂśliwym
Hetero- zaÂś Ci lepsi...
Co lesbijkom i gejÂą
WmawiajÂą, Âże kochaĂŚ nie umiejÂą.
BĂłg ich takich dziadu stworzyÂł
By doktor ciekawski oÂżyÂł
By sie nikomu nie nudziÂło
Czasem przez monotoniĂŞ rozum odbiÂło.
Co za flaki byÂłyby jeÂśli Âświatem tylko kobiety rzÂądziÂły.
JeÂśli urozmaicenie ÂŚwiata
Nie odpowiada Tobie
To stwĂłrz wÂłasny i ciasny sobie
A nie korzystaj wiĂŞcej z BoÂżych dobrodziejstw
Tylko ze swoich masnych badziejstw.
TwĂłj dom to lipa
Nie wierzysz to ci pa!
WiĂŞc siedÂź w swojej zaÂśmierdziaÂłej chaÂłpie
Lub oddaj siĂŞ jakiejÂś maÂłpie
Bo od niej pochodzisz i z niej wyrosÂłeÂś
A jako czÂłowiek caÂłkiem oschÂłeÂś
Gdy to pisaÂłem
To ró¿nej muzyki s³ucha³em.
Miedzy innymi Andrzeja piaska : Teraz pÂłacz
A jak ty to posÂłuchasz to siĂŞ wreszcie obacz.
LubiĂŞ orkiestrĂŞ GolcĂłw braci
NieÂźli sÂą z nich aparaci.
Suflera budkĂŞ
Ja mĂłwiĂŞ do waszej gÂłowy czas na pobudkĂŞ.
MuzykĂŞ Mannam
Ich babĂŞ nawet lubiĂŞ i znam.
"Jak zapomnieĂŚ"
Czas by coÂś sobie przypomnieĂŚ.
Gitary Elektryczne
Ich piosenki sÂą wrĂŞcz magiczne.
Lady Punk
Czasem mam ochotê napaœÌ na bank
Ewelina Flinta
Podoba mi siĂŞ flinta
Dobry jest Krzysiu Skiba
Co siĂŞ czĂŞsto giba.
Krawczyk, Nossowska, Kowalska
Oraz Szwagier Kolaska
I inni
Mojej rozrywce winni.
De Press
Dla nich jest dobry okres
Anita Lipnicka
Z jej buzi zawsze piĂŞkna piosenka...kicka.
Nawet disco Polo lubie
Bo nie lubie jak siĂŞ w innych gubie.
A muzyka zagraniczna
Jest smaczna i logiczna
Techno to bum, bum
Potrafi robiĂŚ zajebisty szum.
Rockowa
Moja ulubiona rozrywkowa
Dance
WÂłaÂśnie dedykujĂŞ jÂą RafaÂłowej matce.
Albo mojej innej koleÂżance.
Hip-Hop...myÂśle o kangurku mÂłodym.
Metal- teÂż dedykujĂŞ jÂą mÂłodym.
Pop- wtedy szybciej krĂŞci siĂŞ nasz Glob.
...........................................................
BĂłg kaÂżdej modlitwy sÂłucha, jeÂśli sie sÂłowa kieruje do Niego
ale czy kaÂżdej wysÂłucha...
ten dzieĂą naleÂży do Boga
Niedziela
DziĂŞki Ci BoÂże, za to Âże przeÂżyÂłem wczorajszy dzieĂą.
DziÂś strasznie boli mnie gÂłowa.
MoÂże nie potrzebnie na koĂącu wypiÂłem szklanke wina.
Coraz gÂłoÂśniej do mnie mĂłwisz:
Nie dla Kiciusia winko.
Ale mimo wszystko ta kieÂłbasa z grila byÂła niezÂła,
MogÂłem jÂą obraĂŚ ze skĂłry
I tak jÂą wielbiĂŚ dla Ciebie
By na drugi dzieĂą nie bolaÂł mnie brzuch.
No ale có¿:
Za swoje grzechy trzeba samemu pocierpieĂŚ.
Wczoraj niepotrzebnie kogoÂś w przenoÂśni nazwaÂłem
Niedoukiem
Nie wiem dlaczego nie mogĂŞ siĂŞ od tego powstrzymaĂŚ.
Troche mi siĂŞ chce pÂłakaĂŚ kiedy....
DookoÂła siebie nie widzĂŞ Âżadnego napoju
ProszĂŞ....... poczekaj, aÂż skoczĂŞ do kuchni czegoÂś siĂŞ napiĂŚ,
Momencik, zaraz wracam
Ok. JuÂż jestem
Co ja to miaÂłem Ci powiedzieĂŚ......
Acha
Guten Morgen
Zapowiada siĂŞ piĂŞkny dzieĂą
Czy mĂłgÂłbyÂś.........
O dziĂŞki
Wiem, Âże z Toba moÂżna siĂŞ dogadaĂŚ.
A postawisz dziÂś piwo ?
ÂŁaski bez.
No ale nic.
Tyle. Narazie.
.....................
Miendzynadodowy DzieĂą Pokoju
PokĂłj,
spokĂłj i
ambaras
Raz uszy zamykasz
Raz z domu uciekasz
Nie lubisz dwulicowoœÌ
I takich co naruszaj¹ Twoj¹ godnoœÌ
Nie sÂłuchaj tĂŞpej gÂłupoty
Nie powstrzymiÂą CiĂŞ Âżadne pÂłoty
Kiedy ktoÂś Ci ja wmawia
OdwróÌ siê, albo puœÌ na niego pawia
Ten kto obraÂża miÂłych ludzi
Jest snobistÂą
Ten kto nie pomaga innym
Jest egoistÂą
Ten kto jest obojĂŞtny
Nigdy nie bĂŞdzie majĂŞtny.
GÂłupi jest ten kto nie sÂłucha innych
GÂłupi jest ten kto mĂłwi, Âże jest lepszy wÂśrĂłd innych
GÂłupi jest ten kto bije dzieci swoje i ludzi innych
GÂłupi jest ten kto nie kocha innych
GÂłupi jest ten kto zawodzi innych
GÂłupi jest ten kto nie dotrzymuje obietnic i potrzeb innych
ByĂŚ grzeczny dla grzecznych
ByĂŚ niedobry dla Twych racji sprzecznych
Ale nigdy nie zaczepiaj innych
Nie miej dziwnych urojeĂą
Zacznij od siebie
A nie bĂŞdzie wojen.
.............................
Poranek
W³aœnie sobie wsta³em z ³ó¿ka
Przy czym nabiÂłem sobie maleĂąkiego guzka
Raz ziewn¹³em
Papucia gdzieœ kopn¹³em
SpojrzaÂłem przez okno
Troche jest mokro
No ale nic, trzeba siĂŞ pomodliĂŚ
A potem pomyÂśleĂŚ co by tu dalej robiĂŚ
PodrapaÂłem siĂŞ po karku
TrochĂŞ po barku
ObaliÂłem siĂŞ o krzesÂło
ZÂłapaÂłem sie za przĂŞsÂło
Bo swĂŞdziÂło mnie trochĂŞ w dupie
Dobrze.....tak lubie
ZrobiÂłem dziesiĂŞĂŚ przysiadĂłw
SpojrzaÂłem jeszcze raz na sÂąsiadĂłw
Na trawĂŞ czy nie ma gadĂłw.
W³¹czy³em radio Zet
Powiedzieli, Âże coÂś bĂŞdzie chnet
LeciaÂła muzyka po angielsku fajna
ÂŻe ktoÂś potrzebuje jakiegoÂś Âłajna
Nie myliĂŚ z gnojem
Tylko na ciele Âłojem
JakaÂś dziewczyna miaÂła
Co siĂŞ myĂŚ nie chciaÂła.
Na RM-FM :MĂłw do mnie tak...
m...tak czy siak
PoszedÂłem siĂŞ ukÂąpaĂŚ w wannie plastikowej
Czy jakoÂś takiej kauczykowej,
Nie waÂżne...ale teraz oÂżyÂłem
Bo ca³¹ noc przeœni³em
O tym
I o tamtym
I siamtym
Co by tu dalej robiĂŚ
ÂŻeby nic nie robiĂŚ a zarobiĂŚ
IdĂŞ do kurnika
WyjmĂŞ cyrkiel Jasiowi z piĂłrnika
I dziagnĂŞ marysie w jaja
PrzecieÂż nie ma jeszcze maja.
I dziagn¹³em.....
Cyrkiel po³kn¹³em
A ona franca mnie prosto w oko
Ale nic sie nie staÂło: jest spoko
Ja wezmĂŞ i zacznĂŞ jÂą biĂŚ
WÂłaÂśnie dostaÂła ode mnie deskÂą w riĂŚ.
.........................................................
Z okazji MiĂŞdzynarodowego dnia mÂłodzieÂży
Dla cudownego ciaÂła
Mam takie sobie jedno coÂś
W co jeszcze w to wchodzi koœÌ
Jest piĂŞkne i powabne
Z wyglÂądu zabawne
Szkoda, Âże inni takim jak ja tego zazdroszczÂą
KtĂłrzy duÂżo poszczÂą
By czuĂŚ siĂŞ tak lekko
Jak ja pijÂą mleko
Ale efektĂłw brak
Bo Âżrzera ich rak
Rak zazdroÂści o moje koÂści...
...(na mnie sÂą same oÂści)
Ja sporty uprawiam
Innych do tego namawiam
Ale bez przesady
Musza byĂŚ zasady
Bym to ja pierwszy do mety doleciaÂł
A potem szybko na piwo zleciaÂł
Po schodkach do szatni dyskotekowej
WybiÂł zĂŞby teÂściowej
ZrobiÂł kupkĂŞ
WytarÂł sobie dupkĂŞ
W siadÂł do autobusu pojechaÂł do rzymskiego paĂąstwa
Gdzie nie brak pijaĂąstwa
I jest dobra zabawa
Przed policjÂą znika obawa
A staruszek na balkonie mĂłwi wÂłaÂśnie
ÂŻe piorun tu za chwile trzaÂśnie
JeÂśli bĂŞdzie tu smutno i powaÂżnie
Gro¿¹c i obserwuj¹c powa¿nie
WiĂŞc zaprasza gdzie indziej
Gdzie bĂŞdzie wiĂŞcej nadziej
Na stratĂŞ cnĂłt
Nie przejmuj siê jak rozwi¹¿e ci siê but
Ty siĂŞ schyl
Ze sznurĂłwkÂą siĂŞ myl
AÂż jakiÂś gentelman wykorzysta chwile
I po(?)ebiecie siĂŞ na chwile
A owocem spotkania bêdzie radoœÌ
Ca³kiem nowa koœÌ
Zupe³nie nowy goœÌ
By zapoczÂątkowaĂŚ znowu epokĂŞ
Zawsze opokĂŞ.
WiĂŞc wszystkim mÂłodym duchem
Nawet z wielkim brzuchem
Niech ten dzieĂą naleÂży do was
Bo w przeciwnym wypadku bĂŞdzie po was.
...............................................................
Paw
On jest wrĂŞcz nadzwyczajny i ozdobny
Dla mnie taki sobie kurczak drobny
LubiĂŞ jak gulgota koÂło domu
Czasem dziabnie w kolano komu(Âś)
ChĂŞtnie bym mu pierze powyrywaÂł
Z ca³¹ si³¹ bym je zrywa³
AÂż byÂł goÂły
I wesoÂły
Teraz ja bym byÂł piekny i kolorowy
Na dyskotece przebojowy
A kurczak goÂły.
PowbijaÂłbym sobie piĂłrka
Tam gdzie zrobi siĂŞ mi dziurka.
A kurczaka szkoda
OmineÂła go moja przygoda.
JakÂżem ja jest szczĂŞÂśliwy,
ÂŻe zemnie taki dobry myÂśliwy
Szkoda kuraka wiĂŞĂŚ zrobie piw paw
Dzielny byÂł z niego Paw.
....................................
marysia moja kura bez jaj
Tak mia³a na imiê moja pierzasta przyjació³ka
Jej dziobek byÂł piekny jak ma kukuÂłka
Codziennie kupkĂŞ robiÂła na betonie
GĂłwinko wisiaÂło na jej Âłonie.
ChodzÂąc po trawie
Kiedy siĂŞ z pieskiem bawie
To ona flandra gÂłoÂśno gdaka sobie
A jej taĂączÂą nogi obie
Moja ptaszyna chce zostaĂŚ kwokÂą
A nie znosiĂŚ jaja: przez to nazwaÂłem jÂą wywÂłokÂą
O...ta franca musi w trafiĂŚ do starego worka
Czyli kocyka pieska Azorka
Musi kursko posiedzieĂŚ do maja
Bo ciÂągle mnie ÂświerzbiÂą jaja.
............................................
Tak sobie
Teraz mam ochote wzi¹Ì jakiœ bicz
A Ty jeÂśli jesteÂś winny to do trzech licz
AbyÂś nie dostaÂł po dupie
Nawet jeÂśli CiĂŞ w plecach Âłupie.
Bo nie mam co robiĂŚ
I tak sobie kogoÂś chcĂŞ pobiĂŚ
Bajzlu narobiĂŚ
CoÂś nadrobiĂŚ
W zĂŞby zarobiĂŚ
ProblemĂłw sobie dorobiĂŚ
Tylko co by tu zrobiĂŚ ?
Hmm...nie chce mi siĂŞ nic robiĂŚ.
Po co ja to pisze, po co ty to czytasz
A czemu siĂŞ o to siebie pytasz ?
..............................................
U Hajana
U Hajana duÂżo piwa siĂŞ leje
KaÂżdy, kaÂżdy z zabawy siĂŞ Âśmieje
Nie ÂżaÂłuj pieniĂŞdzy
Nie poddawaj siĂŞ nĂŞdzy,
Twoja nadzieja ciÂągle roÂśnie
Twoja wrogoœÌ do ludzi gaœnie
BÂądÂź dobry dla ludzi
Niech przy piwie siĂŞ nie nudzi.
............................................
Wiersz na temat Elit w spoÂłeczeĂąstwie
ÂŻe, ten tego...
Dla mnie sÂłowo obce jest Elita
Ale powiem, Âże bolÂą mnie jelita
Bo duÂżo wczoraj piwa wypiÂłem
SwojÂą ÂłepetynĂŞ zapiÂłem
DziÂś tylko do klopa sikam
Sorry, nie bĂŞdĂŞ. Znikam.
......................................
Gudzia
Moja Âświnka byÂła bardzo Âładna i malutka
DawaÂłem jej sÂłomki aby byÂła cieplutka.
Raz za razem dostawaÂła trawki zielonej
Nieraz kukurydzy lub pszenicy mielonej.
LubiÂłem jak chlipie i mlaska
Bardzo Âładna byÂła z niej laska.
DrapaÂłem jÂą po grzbiecie
O tym dobrze wiecie.
RosÂła i rosÂła, aÂż zagrodĂŞ przerosÂła
A nawet sÂąsiada OsÂła.
LubiÂłem kiedy ona tak kwikaÂła
Do stajni czĂŞsto mnie woÂłaÂła.
KiedyÂś ktoÂś daÂł jej owocĂłw sfermentowanych
To biedaczka zachorowaÂła przez tych zamyÂślanych...
WidziaÂłem jak cztery ratki do gĂłry prostowaÂła,
Przy tym strasznie ziewaÂła.
PrzestraszyÂłem siĂŞ, Âże umiera
ProsiÂłem, niech nikt mi jej nie odbiera.
LeÂżaÂła na plecach, nogi do gĂłry zadaje
WiedziaÂłem, Âże siĂŞ poddaje.
Ale wyzdrowiaÂła
Nawet zró¿owia³a
Teraz siĂŞ ze mnie ÂśmiaÂła
Paskuda jedna maÂła.
Kiedy wyrosÂła
SierÂściÂą zarosÂła
Potem juÂż nic nie podrosÂła
Bo byÂła dumna i wyniosÂła
Ja jeszcze do niej gudÂż, gudÂż
Strasznie byÂło od niej gnojem czuĂŚ
JuÂż ryczaÂła bo zmieniÂła mowe
Na drugi dzieĂą ciap jej gÂłowe.
Jak by na to nie patrzeĂŚ byÂła dobra
Nawet lepsza niÂż dupa bobra
Teraz kiedy o niej myÂśle
Kicka mi z ust i jestem caÂły w zamyÂśle.
.........................................................
Mandarynka i
Wisienka
Co za wyniosÂła tragedia
ich zwiÂązek niszczy melodia
jakaÂś "pustka" im przyniosÂła
jakaÂś mrawa im naniosÂła
teraz chlapie mi Âżabami
tĂŞskniĂŞ za innymi za babami
mam chĂŞĂŚ laskĂŞ zamieniĂŚ w wĂŞÂża
bo mi szkoda jej mĂŞÂża
a ich dzieciom daĂŚ kaszy manny
nawet jeÂśli Judasz bĂŞdzie ranny
moje Âłzy siĂŞ czerwieniÂą
prorocze sny mi siĂŞ mieniÂą
otwieram morze wszystkich tĂŞsknot
duszy, nadziei i wszelkich cnot
raz zegarek mi ustaje
raz coÂś mi staje
raz serce mi siĂŞ kraje
gdy sÂłucham ich piosenek
ja, wielbiciel seksu i panienek.
.............................................
Przed chwil¹ pykn¹³em sobie taki wierszyk
Baba Jaga robotnica
ZrĂłb niÂą z prawej na lewo,
Do przodu i obrĂłt w lewo
z lewej na prawo
dokÂładnie tak. Brawo.
Po podÂłodze ucieka mrĂłwka
kiedy nie Âświeci sie ÂżarĂłwka.
Nie widaĂŚ jÂą w nocy,
A choĂŚby
To wzywaj pomocy.
Bo ona Ci pomoÂże
zataĂączyĂŚ z TobÂą w Twista
I tak pozbĂŞdziesz siĂŞ lenistwa
Nabierzesz do roboty chĂŞci
tak Âświat siĂŞ krĂŞci
DookoÂła Ciebie
Nawet anioÂłki cieszÂą siĂŞ
W Niebie
tak moja Ojczyzno
teraz jest
Czysto.
............
U Kiciusia_XXL
Zapraszam do Kiciusia na browarka
moÂże przyjdzie jakaÂś zgrana parka.
MoÂże to byĂŚ chÂłopak i dziewucha
osa , kret, smok lub mucha.
UsiÂądÂźcie u Kiciusia przy piwie
Niech siĂŞ wam w gÂłowie lekko pokiwie
Bo piwo to zdrowe zioÂło
Przez nie zrobi siĂŞ w gÂłowie koÂło
KtĂłre nie rozrywa Drogi Twej
Na obcej ÂścieÂżki mej.
ZawrĂłcone bĂŞdÂą myÂśli Twoje
Bo tak jak potrzebne sÂą
nogi obie,
do chodzenia
do ruszania i kobiet pÂłodzenia
By zdziaÂłaĂŚ coÂś
Co potrafi niejeden goœÌ
w hotelu
Lub motelu.
I na statku.
Tak mĂłj bratku.
WiĂŞc napij siĂŞ piwa
i niech gÂłowa Ci siĂŞ lekko
pokiwa.
ChodÂźcie do Kiciusia
WeÂźcie ze sobÂą pikusia
nawet Swoje dziecko
Na pewno tu nie bĂŞdzie Wam
kiepsko.
Posiedzicie trochĂŞ przy piwie
Od tego mocno w gÂłowie siĂŞ nie kiwie.
ZaÂś wyrwiesz siĂŞ
od codziennych trudĂłw
pozbywajÂąc siĂŞ codziennych trudĂłw.
ZmagaĂą teÂż
Wiec teraz do rĂŞki kufel bierz
Nawet z butelki pij
Po sercu siĂŞ juÂż nie bij
Tylko do³¹cz siê
Przy³¹cz siê
do rozmowy innych
i kosztuj napojĂłw zimnych
PosÂłuchacie
piosenek PawÂła Kukiza.
Zagra nawet wam orkiestra
i caÂła remiza.
BĂŞdzie Wam Cugowski graÂł
I do taĂąca Was porywaÂł
I Robbie Williams Wam zaÂśpiewa
Tak pozytywnie was napiewa
Knajpa moja
No...
Teraz jest i Twoja
...........................
nied³ugo Andrzejki, z tej okazji wklejam czêœÌ wierszoploty
ÂŚw. Andrzej, ApostoÂł Chrystusa
ImiĂŞ to jest potĂŞÂżne
Takie odwaÂżne i mĂŞÂżne
Kto jest Andrzejem listopadowym
To jest na niejedno gotowym.
O ciekawych kanciastych
Rysach twarzy
KtĂłry wyraz zdradza,
ÂŻe o czymÂś zawsze marzy.
Na obrazie Ostatniej Wieczerzy
Niech kaÂżdy w to wierzy,
ÂŻe jest energiczny i ÂśmiaÂły
O brodzie, biaÂły
Zawsze niezÂłomny
CzĂŞsto pogodny
Z Jezusem we wszystkim zgodny
Z nim pogodny jak wspomniaÂłem
Raczej filozofem niÂż misjonarzem
Tak jak rybakiem niÂż piekarzem
Na fresku jest dziesiÂątym
Z kolei biesiadnikiem
Dobrym rozmĂłwnikiem
Niekiedy zrzĂŞdnikiem
Ma g³êboko oczy osadzone
Do specjalnej misji przeznaczone
W geÂście rĂŞce podniesione
ÂŻe myÂśli zÂłe ma odrzucone
ZÂłej wiadomoÂści wyrzuconej
GdzieÂś daleko porzuconej.
ImiĂŞ najwiĂŞksze
Ze wszystkich imion
W nazwie nie obojĂŞtne
W sercu znamion
Jego nazwa charakterystyczna
Jest najznakomitsza
To czÂłowiek wielki i odwaÂżny
W sercu ubogi i poboÂżny.
Co do swoich racji i przekonaĂą
DziaÂła czasem w sposĂłb kontrowersyjny
I bez zahamowaĂŚ
Nie nawiedzi siĂŞ nudziĂŚ
Chce siĂŞ ze snu szybko budziĂŚ
Kiedy jest Âżycie z rana
Apetyczne jak sÂłodzona Âśmietana
Albo jak jogurt poziomkowy
Albo jak kto woli sok owocowy.
Autorowi tego wiersza czyli mnie
Kiedy wiosna na ca³oœÌ dmie
Najbardziej odpowiada z kwietnia imiĂŞ
Kiedy jest juÂż po zimie
Jam jest Andrzej zawsze upartym
Czasem zÂłoÂśliwym z nosem zadartym.
Wtykam swe palce w nie swoje rĂŞce
Kiedy ktoÂś cierpi i jest w udrĂŞce.
Nie krzywdzĂŞ nigdy niewinnych
Nawet w barach piwnych.
Ale jestem bardzo zÂły
A jeszcze bardziej podÂły
Kiedy ktoÂś bez powodu siĂŞ wywyÂższa
KogoÂś przy okazji poniÂża
Aby sobie nabiĂŚ punkty zÂłe
JakieÂś dla mnie badziewia mdÂłe
PotrafiĂŞ jednego do dna poniÂżyĂŚ
Do poziomy zera obniÂżyĂŚ.
ZaÂś wywyÂższaĂŚ innego
Biednego niewinnego
Skrzywdzonego
PotrafiĂŞ byĂŚ chamem i gnojem
Dla takiego.
Ale powracajÂąc do wÂątku pierwszego
TrochĂŞ tego bardziej powaÂżnego
To ÂŚwiĂŞty Andrzej byÂł ApostoÂłem Jezusa
KtĂłry miaÂł u niego wielkiego plusa
Bo byÂł pierwszym
NajwaÂżniejszym
UczeĂą Âśw. Jana Chrzciciela
Brat Âśw. Piotra
Chrystusa wielbiciela
PostanowiÂł przynaleÂżeĂŚ do Chrystusa
Tego wielkiego nauczyciela Jezusa
KtĂłry byÂł najpotĂŞÂżniejszym
Filozofem
Przed niejednym Ezopem.
NajwiĂŞkszym po ziemi chodzÂącym
Przenigdy nie b³¹dz¹cym
Zawsze wszystko wiedzÂącym
O wszystkim myÂślÂącym
Niby zwykÂłym czÂłowiekiem
ByÂł mÂłodym wiekiem.
ZmieniaÂł Âświat
PrzechodzÂąc drogi szmat
Czasem na nogach
Czasem za pomocÂą osÂła
NauczajÂąc, pouczajÂąc
ZÂłe demony wyrzucajÂąc
LeczyÂł ciaÂło, leczyÂł duszĂŞ
I o tym jeszcze napisaĂŚ muszĂŞ
ÂŻe jest Synem BoÂżym
Barankiem BoÂżym
W jego owieczek stadzie
Na przodzie i na zadzie
Do jednego celu ich kierowaÂł
ÂŻeby je po kolei wszystkie zbieraÂł
Do NajwyÂższego Boga
Gdzie nie ma chorĂłb
MĂŞk, ani nie panuje trwoga
Tylko jest na wesoÂło
Zabawnie i na goÂło
Zawsze wszyscy uÂśmiechniĂŞci
MajÂą do wiecznego Âżycia chĂŞci
Gdzie wszyscy mogÂą
KorzystaĂŚ z Boskiego daru
W sposĂłb bezgraniczny i bez umiaru
Gdzie nikt nie wie co to jest krzywda
Co to jest kÂłamstwo i obÂłuda.
Gdzie dobro panuje
I prawda krĂłluje.
Tam nie masz ciaÂła
Hm...taka mi myÂśl
Nadchodzi ÂśmiaÂła
Aby napisaĂŚ cos wiĂŞcej
Aby byÂło cieplej i gorĂŞcej.
BĂŞdziesz taki jak na Ziemi byÂłeÂś
Jak chodziÂłeÂś i jak ÂżyÂłeÂś.
ChociaÂż jedni mogÂą wiĂŞcej
Cos zrobiĂŚ od innych prĂŞdzej
To wszyscy sÂą szczĂŞÂśliwi
Na wszystko godziwi
Tam zawsze Âżycie jest szczĂŞÂśliwe
Tak jak kaÂżdy zasÂłuÂżyÂł
Na Âżycie godziwe
O ileÂś nie prowadziÂł
ÂŻycie na ziemi obrzydliwe
To ma sobie kawaÂłek Nieba
KtĂłre od Boga braĂŚ w darze trzeba.
Na pytanie jak tam siĂŞ dostaĂŚ, jak ÂżyĂŚ
To odpowiedÂź jest prosta
Ale trochĂŞ jakby wyniosÂła
Boga Trzeba kochaĂŚ
CaÂłym swoim ciaÂłem
I ca³¹ swoj¹ dusz¹.
Tak wszyscy robiĂŚ muszÂą
JeÂśli chcesz siĂŞ tam przedostaĂŚ
Z Ziemi tej wydostaĂŚ.
Trzeba w Boga mocno wierzyĂŚ
Nie wolno Ci siĂŞ smuciĂŚ
Do radoÂści musisz siĂŞ zmusiĂŚ.
ByÂś innych pesymizmem nie zaraÂżaÂł
ByÂś siĂŞ na optymistach nie odgraÂżaÂł
Musisz wykorzystaĂŚ swoje Âżycie
Musisz byĂŚ sobÂą
Kiedy nadchodzÂą zÂłe chwile
Wykorzystaj swoje Âżycie
ÂŻycie co oznacza to samo co bycie
Bycie tu na ziemi
I z bogiem obcowaĂŚ
UmieĂŚ kochaĂŚ ludzi
Po buzi kogo trza, caÂłowaĂŚ.
Ty nie rodzisz siĂŞ zÂły
Ty na staroœÌ robisz siê pod³y.
CaÂły sens bycie
Tego krĂłtkiego Âżycia
Masz zapisane w kodzie genetycznym
A takÂże w gÂłosie fonetycznym
Rodzisz siĂŞ z duszÂą gotowÂą
Po namyÂśle Boga przed TobÂą
Kto wie ileÂś razy
Tu na Ziemi juÂż goÂściÂł
Ile razy zeÂś tu na Ziemi poÂściÂł.
Bo tak bywa,
ÂŻe masz szansĂŞ siĂŞ odkupiĂŚ
Za kaÂżdym razem
Wrodzone swe dobro wykupiĂŚ.
By osi¹gn¹Ì Nirwanê najwiêksz¹
By zasÂłuÂżyĂŚ na niebieskÂą
CzÂąstkĂŞ choĂŚby najmniejszÂą
Musisz szanowaĂŚ tu na Ziemi
KaÂżde istnienie
Musisz umieÌ swe powo³anie odnaleŸÌ
A takÂże tchnienie.
Bo kaÂżde Âżycie to coÂś nowego
To coÂś innego i przedniego
JeÂśli drugiego czÂłowieka
Niewinnego krzywdzisz
To sobie okropnie
I trudno odwracalnie duszĂŞ brudzisz
Bo Chrystus w kaÂżde Âżycie siĂŞ wciela
A najwiĂŞcej, kiedy jest niedziela
NajwiĂŞcej Chrystusa
W dobrym czÂłowieku siĂŞ pojawia
A najmniej w zÂłym siĂŞ objawia.
Ty jak chcesz byĂŚ zbawionym
Grzechu pierworodnym pozbawionym
To Chrystusa do Siebie zaproÂś
Przy Komunii ÂŚwiĂŞtej Go poproÂś
PamiĂŞtaj, Âże maÂłe dziecko nie ma grzechu
JeÂśli uwaÂżasz inaczej toÂś wart Âśmiechu
Ono jest czyste i pachnÂące
Do dziewiÂątki przez Âżycie brnÂące
Po ukoĂączeniu Ăłsemki lat
CzekajÂą go nowe uroki
I lat drogi szmat
WÂłaÂśnie to w dziecku
NajwiĂŞcej jest Chrystusa
MaleĂąkiego z narodzin Jezusa.
WyjÂątkowe dzieci ADHD sÂą z zespoÂłem
Z nadpobudliwoÂściÂą ruchowoÂściÂą
Czy jakoœ tak ogó³em.
Z nimi trzeba umieĂŚ wyjÂątkowo obcowaĂŚ
Przy nich trzeba swÂą ukrytÂą agresjĂŞ zachowaĂŚ.
Tylko nie krzywdÂź przypadkiem
Czy w gorszym przypadku
Go nie bij paskiem
Bo grozi to Twoim upadkiem.
Ze szczegĂłlnÂą uwagÂą z nim postĂŞpuj
Z³oœÌ sw¹ w mi³oœci¹ zastêpuj
Bo w innym razie wychowasz swego kata
A potem przez niego w przyszÂłoÂści
BĂŞdziesz traktowana jak szmata.
Kochaj, kochaj i jeszcze raz kochaj
A najwiĂŞcej swoje dzieci
Zaœ gniew i z³oœÌ wyrzucaj z siebie
Jak wyrzuca siĂŞ do kosza Âśmieci.
Szanuj ludzi, szanuj zieleĂą
ChodÂź dumny, jak po lesie chodzi jeleĂą
Nie gadaj nazbyt duÂżo
JeÂśli masz wÂątpliwoÂści
Co do swojego poÂżycia
I godnoÂści.
Niech TwĂłj jĂŞzor za duÂżo nie miele
ChoĂŚ zaÂś do koÂścioÂła w kaÂżdÂą NiedzielĂŞ.
Tam Jezus czeka na Ciebie w postaci chleba
Chleba, ktĂłry Ci zbliÂża o poÂłowĂŞ
Drogi do nieba
Nie siedÂź za duÂżo w domach swoich
Tylko udzielaj siê do przyjació³ swoich
Bo w domu ludzie umierajÂą
Swej samotnej staroÂści doÂżywajÂą
I maÂło kto takich pamiĂŞta
WiĂŞc wy dziewczĂŞta
ProszĂŞ nie marnujcie swej urody
I idÂźcie siĂŞ gdzieÂś zabawiĂŚ
Dla wÂłasnej wygody
BÂądÂźcie zawsze uÂśmiechniĂŞte
BoÂście przez zabawĂŞ sÂą piĂŞkniejsze.
Dom ziemski jest potrzebny
Ale w drugiej sprawie
Czyli jest podrzĂŞdny.
Ludzie w stadzie muszÂą ÂżyĂŚ
Bez samotnoÂści
I samotnoÂściÂą muszÂą siĂŞ obyĂŚ
ÂŻycie ziemski nie trwa wiecznie
To krĂłtkie Âżycie
Musisz jak najlepiej wykorzystaĂŚ
Aby z niebiaùskich pomys³ów
MĂłc potem korzystaĂŚ.
JeÂśli siedzisz w domu, bo nie lubisz ludzi
To takÂże w niebie nikt CiĂŞ nie polubi
JeÂśli nie moÂżesz siĂŞ z nikim dogadaĂŚ
To i w niebie
Nikt nie bĂŞdzie chciaÂł z TobÂą pogadaĂŚ
JeÂśli nadal bĂŞdziesz siĂŞ na swoim upieraÂł
To diabeÂłek bĂŞdzie Ci
Zdrowie powolutku odbieraÂł.
Niebo zamknie siĂŞ przed TobÂą.
Ty zostaniesz sam na sam
Ze swojÂą osobÂą.
BĂŞdziesz cierpiaÂł
BĂŞdziesz bÂłagaÂł
Ale do wiatru sobie gadaÂł
Bo nikt w niebie Ciebie nie zechce
Tak jak dziecko bĂłlu nigdy nie chce
Taka bêdzie Twoja przysz³oœÌ szara
Tylko zrozum, Âże to bĂŞdzie
Dla Ciebie kara.
Boœ za¿ywa³ i trawi³ sw¹ niegodziwoœÌ
WiĂŞc musi CiĂŞ spotkaĂŚ
Boska SprawiedliwoœÌ.
ByĂŚ moÂże chodzisz do koÂścioÂła
Kiedy usÂłyszysz gÂłos(dzwon) dziĂŞcioÂła
Ale jeÂśli do Ciebie
Nie dociera SÂłowo BoÂże
To niech CiĂŞ zaleje
ChoĂŚby caÂłe sÂłone morze.
Jezus dla Ciebie umarÂł
No, ale có¿ z tego jeœli diabe³
Nadal bĂŞdzie w Tobie trwaÂł
Do koÂścioÂła idziesz
Tam w Âławce siedzieĂŚ bĂŞdziesz
Przychodzisz tam
Ale tylko dla samego chodzenia
Bo nie cierpisz swojego nudzenia
Za duÂżo jest Twojego marudzenia
Tak, mam do Ciebie uprzedzenia.
Chcesz wyglÂądaĂŚ Âładnie
Ale czasem za odwaÂżnie
Czasem nazbyt nie powaÂżnie.
Aby inni widzieli CiĂŞ jak wyglÂądasz
Gdzie, jak i kiedy na ludzi spoglÂądasz
Raz na koÂścioÂła mury
Raz na podÂłogowe marmury
Potem jak ktoÂś jest ubrany
Na chwilowa modĂŞ nabrany
UbiĂłr jest bardzo waÂżny
Bo wtedy jesteÂś bardziej powaÂżny
Ale jeszcze siĂŞ trzeba codziennie myĂŚ
Swoje poty z roboty zmyĂŚ
MoÂżesz siĂŞ troszkĂŞ pofukaĂŚ
A nie tylko kurz z siebie zdmuchaĂŚ
W koÂściele trzeba siĂŞ skupiĂŚ
A nie tylko w seksie swoje myÂśli gubiĂŚ
SÂłuchaj i Âśpiewaj razem z kaznodziejÂą
I patrz i obserwuj jak inni zyja nadziejÂą
Na zbawienie
Na win odkupienie.
Potrafisz innych przegadywaĂŚ
Kiedy o kapÂłanach siĂŞ mĂłwi
To ty lubisz dogadywaĂŚ
Jakby im tu zaszkodziĂŚ
Jak im karÂą nagrodziĂŚ
Za wielki trud i poÂświĂŞcenie
Jaki im daÂł Sakrament kapÂłaĂąstwa
Czyli ÂŚwiĂŞcenie
O nich lekko plotkujesz
Krzywdzisz ich bezgrzeszn¹ godnoœÌ
Jakby ich natchnienie
To nie by³o to, co godnoœÌ
Sam im warunki stawiasz
Przy innych ich obmawiasz
Jacy oni powinni byĂŚ
Jak oni powinni ÂżyĂŚ
Nie dociera do Ciebie
ÂŻe to sÂą ludzie jak Ty
ÂŻe majÂą marzenia takie jak Ty
ÂŻe majÂą pragnienia jak Ty
Non stop nie dociera do Ciebie
Ale ja Ci to powiem
ÂŻe nie pachnÂąca dupa z Ciebie.
Im seminaria podniet nie zabraÂły
MiÂłoÂści i seksu nie wydarÂły.
Nie wydarÂły z nich bo po co ?
Komu to potrzebne i na co ?
Nie wybraÂły z ich dusz
Tylko dalej w nich tkwi animusz.
Nie byÂło dawaĂŚ tego durnego celibatu
Jak wodĂŞ zamiast mleka kotu.
Bo teraz trudno ludziom wmĂłwiĂŚ
ÂŻe tak teÂż moÂżna
Bo to rodzina moÂże byĂŚ piĂŞkna i poboÂżna
Z takiej moÂżna by braĂŚ przykÂład
Albo zrobiĂŚ sobie
Przed ma³¿eùski podk³ad.
A jak powinna wyglÂądaĂŚ gÂłowa KoÂścioÂła ?
Czyli ÂŚwiĂŞty Ojciec ?
Pasterz barankĂłw, Âświnek i owiec ?
DziÂś zachowanie i wyglÂąd
KreujÂą sami prostacy
Nawet sami moi rodacy.
Narzuca siĂŞ Mu coraz wyÂższÂą
BelkĂŞ czy poprzeczkĂŞ
Aby po mostku byÂło
Trudno przejœÌ przez rzeczkê
WiĂŞcej papieÂżowi nic nie wolno
NiÂż wolno
Kreuje siĂŞ autorytet caÂłkiem sztuczny
Nie czÂłowieczy, tylko obduczny
A przecieÂż to taki sam czÂłowiek
Jak Ty przez Âżycie zmiĂŞty
Tylko, Âże za Âżycia juÂż ÂświĂŞty.
Mam nadzieje, Âże na tym Âświecie
Jest durniĂłw maÂło
Co chyba powiedzieĂŚ moÂżna ÂśmiaÂło
Bo w Niebie chciaÂłbym widzieĂŚ
Was wszystkich
Nawet tych w sumieniu ciĂŞÂżkich
ChciaÂłbym spotkaĂŚ siĂŞ ÂśmiaÂło siĂŞ w Niebie
Ale trzeba jednak zacz¹Ì od prostaka
Czyli Ciebie.
MoÂżesz sobie wierzyĂŚ kaÂżde mity
MoÂżesz jak chcesz mieĂŚ zwidy
Tylko pomyÂśl czasem o StwĂłrcy
KtĂłry jest we wszystkim
Tym caÂłego wszechÂświata TwĂłrcy
To taki Jego jest
MÂądry gest.
Aby nudno nie byÂło
Aby siĂŞ z chĂŞciÂą
Nowe Âżycie rodziÂło.
Wierz, Âże istnieje UFO
Nawet w talerz, ktĂłry ma jedno ucho
Ja jestem kosmita z Saturna
KtĂłrego musi spotkaĂŚ urna
Aby wrĂłciĂŚ do domu
Prosto stÂąd
Z tego ziemskiego zÂłomu
Wierz w to
Bo...wszystko co istnieje
Raz widnieje raz ciemnieje
Co jest i co nie ma
Powinno naleÂżeĂŚ do Boga
I myÂśleĂŚ...tak trzeba.
DuÂżo czytaj, bo to rozwija
TwojÂą wyobraÂźniĂŞ
MoÂże to obudziĂŚ
TwÂą drugÂą jaÂźniĂŞ
DziĂŞki czemu nie korzystasz
Z 12% mĂłzgu
(tak ja myÂślĂŞ i tak twierdzĂŞ)
Tylko wiĂŞcej i prĂŞdzej
Przyswajasz wiedzĂŞ
Otwiera Ci siĂŞ kolejna
MĂłzgowa komĂłrka
I teraz nadchodzi
Lepsza ich zbiĂłrka
Kiedy wchÂłaniasz wiedzĂŞ
Tak twierdzĂŞ
Dodatkowo przy muzyce
A szare komĂłrki
Obcinane sÂą przez noÂżyce.
Uprawiaj sport
Wybierz siĂŞ moÂże na jakiÂś port
Aby po oddychaĂŚ morska bryzÂą
A potem do lasu, gdzie zaÂś
Pachnie leÂśnÂą bryzÂą.
Musisz dotleniĂŚ swĂłj mĂłzg
Bo od smrodu zrobi Ci siĂŞ
Rak albo guz.
MĂłzg jest puszkÂą dla Twej ÂświadomoÂści
WiĂŞc przyjmij do wiadomoÂści
ÂŻe jeÂśli bĂŞdziesz siedziaÂł
I narzekaÂł w domu
To nikt nie bĂŞdzie chciaÂł
Takiego zÂłomu.
W gÂłowie zrobi Ci siĂŞ skwaszona
I ÂśmierdzÂąca kapusta
Albo wyschnie i zrobi Ci siĂŞ pusta.
JeÂśli siedzÂąc w domu boisz siĂŞ o zdrowie
To prĂŞdko diabeÂł siĂŞ o tym dowie
I Ci go zabierze
Na swoja gÂłupotĂŞ nabierze.
Zacznie CiĂŞ straszyĂŚ widelcami
LatajÂącymi obrusami i wiaderkami.
MoÂżesz robiĂŚ wszystko
Pod warunkiem, Âże bĂŞdzie czysto
Czyli z Bogiem.
Nie musisz wtedy zrywaĂŚ z naÂłogiem.
Kombinowania i cudowania
Z technikÂą budowania
Nowoczesnego Âświata
Gdzie siê têpot¹ miot³¹ zamiata
I wyrzuca na gnĂłj
Aby zgin¹³ do reszty ostatni zbój
Na tym otwartym wszechÂświatem
Ró¿¹ pachn¹cym kwiatem
MoÂżesz i dziaÂłaj
Dalej raczej
Bo bĂŞdzie nudno inaczej
Odkrywaj nowe planety
ChoĂŚby dla samej podniety
Z wnioskĂłw wiedze wydobywaj
A potem juÂż ja zdobywaj
Zdobywaj to co BĂłg
StworzyÂł dla nas
Dla wszystkich mas
Mas spoÂłeczeĂąstwa
I ludzkiego czÂłowieczeĂąstwa
Aby kosmos nie by³ na pró¿no
Aby nie zdobywaĂŚ go duszno.
SpeÂłniaj swe marzenia
Podró¿owania
Po galaktykach
Bez mĂłwienia o problematykach
Zdobywaj sponsorĂłw wÂśrĂłd bogaczy
Bo to teÂż duÂżo dla Âświata znaczy
Im szybciej tym lepiej
Im wiĂŞcej ludzi tym cieplej.
Bo co dwie gÂłowy to nie jedna
Nawet w kosmos
MaÂła mysz koÂścielna
ChciaÂłaby polecieĂŚ
GdzieÂś daleko zalecieĂŚ
OdkrywaĂŚ i zdobywaĂŚ
NiewaÂżne jakiej narodowoÂści
Jakiej rodowoÂści
Po prostu im pieniĂŞdzy
Jest wiĂŞcej
Tym moÂże siĂŞ wiĂŞcej.
Im wiĂŞcej tym gorĂŞcej
Ale wam powiem...
ÂŻe w prawdzie zawsze siĂŞ
BĂŞdĂŞ powtarzaĂŚ
Szczegó³y jeszcze bardziej
ZnaczÂąco obnaÂżaĂŚ
Bo warto wiĂŞcej siĂŞ dowiedzieĂŚ
Na czyjeÂś trudne pytania odpowiedzieĂŚ
ZrozumieĂŚ bliÂżej Âświat
Jak rozumie CiĂŞ TwĂłj brat
O ile nie jest wilkiem Ci
Jak pies dla kici.
Aby poznaĂŚ Boga bliÂżej
To trzeba kosmos
Sobie potraktowaĂŚ lÂżej
Nie baĂŚ siĂŞ !
Nie poddawaĂŚ siĂŞ.
Po nieudanym locie Columbii
ÂŻe siĂŞ znowu jakiÂś statek
W przestrzeni zagubi
Wypadki lotnicze zawsze byÂły i bĂŞdÂą
Raz samoloty roztrzaskiwaĂŚ siĂŞ bĂŞdÂą
Raz spadochrony rozwijaĂŚ siĂŞ nie bĂŞdÂą
Raz paralotni skrzyde³ wiêdn¹Ì bêd¹
Kosmos jest dla wszystkich ludzi
Niech tym kaÂżdy z nas siĂŞ ludzi
ÂŻe bĂŞdziemy w przyszÂłoÂści
Inne planety zamieszkiwaĂŚ
Czy teÂż jeszcze dalszy kosmos
BĂŞdzie nas bardziej zadziwiaĂŚ.
Tak jak wyÂżej wspomniaÂłem
To sobie przypomniaÂłem
ÂŻem z Saturna jest ?
To nie od dziÂś wiadome jest
Tylko, Âże moi ziomkowie od nas inni
SÂą o tysiÂące razy od was zwinni
PorozumiewajÂą siĂŞ telepatiÂą
Nie dzielÂą siĂŞ
Ani nie sÂą Âżadna partiÂą
Tylko ca³oœÌ buduj¹
W jednoœÌ zrównuj¹
Jako ten jeden najwiĂŞkszy gÂłaz
Jest najpotĂŞÂżniejszy jako okaz
Zwany brylantem
Czy diamentem.
we wszechÂświecie
SkÂąd nie pozna ich nikt
Na tym Âświecie.
Ale magiczna ta planeta
Jest piĂŞkna , jak ma oczy pewna DÂżeta
DookoÂła obracajÂą siĂŞ jej dzieci
A sam Saturn dookoÂła SÂłoĂąca
Sobie leci.
Te ciaÂłka niebieski
Nie sÂą kiepskie
Do zamieszkania przez nas
I to tyle. To jest pas
Wszystko jest dla nas
Co jest stworzone
Jest tego tak wiele
¯e tylko czêœÌ jest obna¿one.
Z kaÂżdym dniem jesteÂśmy
Coraz bardziej rozumni
Bo odkrywamy i powinniÂśmy byĂŚ
Z tego dumni.
Musimy brn¹Ì do przodu
I czêœciej siêgaÌ w przysz³oœÌ
A nie ciÂągle wspominaĂŚ klĂŞski
I cofaÌ siê przesz³oœÌ.
Im wiĂŞcej odkryjemy
Tym wiĂŞcej o kosmosie siĂŞ dowiemy
I tym bardziej z nas
Nasze dzieci bĂŞdÂą dumne
Od nas jeszcze bardziej bĂŞdÂą rozumne.
Z wszechÂświatem jak z mĂłzgiem jest
WiĂŞc zrĂłb w obu kierunkach rĂłwny gest
By oba czynniki porĂłwnywaĂŚ
By z dwĂłch pozycji wnioski wydobywaĂŚ.
Luka w pamiĂŞci to czarna dziura
Jak zjada orzeszki maÂła wiewiĂłra
KomĂłrki mĂłzgowe to ciaÂła niebieskie
Ucz siĂŞ o nich
A nie prowadÂź tylko Âżycie pieskie
Synapsa
To piramida Cheopsa
WiĂŞc znajdÂź na niebie trĂłjkÂąt
KtĂłry ma jeden ostry kÂąt.
Rozumnie poznawaj ten wielki kosmos
Do przewidywaĂą wykorzystaj
SwĂłj maÂły nos.
Patrz i ucz siĂŞ przez teleskopy
NakreÂślajÂąc kolejne peryskopy
Dotykaj i masuj swÂą gÂłowĂŞ
Raz jedn¹ pó³kulê
A raz drugÂą poÂłowĂŞ.
Kolejne zmysÂły to wyobraÂźnia
Jedna a nawet druga jaÂźnia
Wielki Âświat otworem przed tobÂą stoi
WiĂŞc niech niczego siĂŞ Twoje ciaÂło
I dusza nie boi.
Bo strach zabija i otĂŞpia myÂśli
Za to inny to wykorzysta
I przed TobÂą coÂś nowego wymyÂśli.
PamiĂŞtaj, aby siĂŞ czasem rozluÂźniĂŚ
WysikaÌ siê i wypró¿niÌ.
IdÂź potaĂączyĂŚ i siĂŞ zabawiĂŚ
Nowych siÂł i akumulatory swe nabiĂŚ
Wypij czasem sobie drinka
MoÂże nawet szklankĂŞ winka
Ale nie za duÂżo bo CiĂŞ zetnie
A potem bĂŞdziesz musiaÂł
NapiĂŚ siĂŞ chĂŞtnie.
Tak siê wpada w na³óg wrogi
WiĂŞc przestrzegaj tej przestrogi
Dbaj o swojÂą kondycjĂŞ fizycznÂą
A takÂże o swÂą wyobraÂźniĂŞ mistycznÂą.
Chciej siĂŞ duÂżo uczyĂŚ
Chciej siĂŞ wszystkiego nauczyĂŚ
Im wiĂŞcej bĂŞdziesz chciaÂł wiedzieĂŚ
Tym wiĂŞcej bĂŞdziesz mĂłgÂł
Innym powiedzieĂŚ.
Naucz innych pisaĂŚ
Naucz innych czytaĂŚ
Bo to Ci siĂŞ wrĂłci
A z tego bĂŞdÂą mogÂły
KorzystaĂŚ nawet Twoje dzieci.
Nigdy nie zapominaj o NajwaÂżniejszym
O Wielkim Najcudowniejszym
O swoim StwĂłrcy
Tego wszystkiego twĂłrcy
KtĂłry to wszystko stworzyÂł
Nawet dÂług twĂłj grzeszny umorzyÂł
KtĂłry stworzyÂł to wszystko
Nie tylko dla siebie
A dla Ciebie.
I samego Ciebie
WiĂŞc bÂądÂź mu wierny
I swej wiary dochowaj
ZaÂś smutek, gÂłupotĂŞ
Za plecy schowaj.
BÂądÂź wierny i o Bogu opowiadaj
Czasem innym odpowiadaj
ÂŻeÂś dziĂŞki Jemu coÂś nowego wymyÂśliÂł
Nowy rozdziaÂł zeÂś dla Âświata nakreÂśliÂł
MĂłwiÂąc tak nie bĂŞdziesz dla ludzi wulgarny
Tylko w spoÂłeczeĂąstwie bardzo popularny.
Nie bĂłj siĂŞ, Âże Boga przeroÂśniesz
ÂŻe bez niego sam wyroÂśniesz
Bo to siĂŞ nigdy nie stanie
WiĂŞc wylecz swÂą maniĂŞ(wielkoÂści)
Nie myÂśl tak
Bo masz i tak mĂłzg wielkoÂści mak
Podla niego
I myÂśl wedÂług tego.
JeÂśli zaÂś przypadek by trafiÂł
ÂŻebyÂś juÂż wszystko poznaÂł
I niczego juÂż nie przegapiÂł
To BĂłg i tak stworzy coÂś nowego
CoÂś innego.
Ale pĂłki co ten Âświat siĂŞ ciÂągle krĂŞci
CiekawoÂściÂą i zdobycia wiedzy CiĂŞ nĂŞci.
WÂłaÂśnie siĂŞ rozwija i moÂżesz mieĂŚ
Do nabycia wiedzy chĂŞci.
ProÂś Boga jak najwiĂŞcej
Ale rĂłb to jak najgorĂŞcej
ProÂś MatkĂŞ BoskÂą jak najczĂŞÂściej
Przynajmniej modlisz siĂŞ wtedy czĂŞÂściej
Obiecaj jej coÂś
O wszystko jÂą proÂś
Codziennie trudy znoÂś
Nie przejmuj siĂŞ, jeÂśli nie uda Ci siĂŞ
Za pierwszym razem
ByĂŚ moÂże Twoja kolej
Przyjdzie nastĂŞpnym razem
Kochaj z caÂłych siÂł Boga
A na pewno opuÂści siĂŞ zÂła trwoga.