



Moderator: Łukasz
maxxx pisze:Szkoda, że Anity nie możemy już oglądać w M24. Nie wiem komu tam przeszkadzała. :ech:
źródłoW duecie prowadzą weekendowe wydanie Faktów. – Pierwsza! – woła Anita. Kładzie się wygodnie na sofie i wkłada pod głowę pluszowego buldoga. Grzegorz wie, że kto przegra wyścig, idzie po batonik. Sofa stoi w pokoju redakcyjnym, w którym urzędują dziś oboje. Jest sobota, za kilka godzin poprowadzą Fakty. Krótka drzemka jest lepsza niż kawa. – A że upodabniamy się do siebie, mamy na nią ochotę o tej samej porze – śmieje się Anita. – W kryzysowych momentach najbardziej pomagają buldog plus kanapa. Niestety, jest jedna. Więc kto pierwszy, ten lepszy. To jedyny wyścig, w którym biorą udział. Poza tym są zgodni. Praca w weekend kojarzy im się z miłymi rytuałami. – O dziesiątej jest kolegium redakcyjne, potem idziemy do pokoju. Kładziemy z Grześkiem nogi na biurkach i czytamy gazety – opowiada Anita. – Czujemy się ze sobą komfortowo, nawet gdy nie rozmawiamy.
O 12.30 pada hasło: lancz. Mają w okolicy ulubioną włoską restaurację. Zamawiają pizzę, jedzą na pół. – Wracając do redakcji, kupujemy baton i też równo go dzielimy – śmieją się.
Nie przypadkiem połączono ich więc w parę prowadzących. – Między nami jest chemia, którą się wyczuwa – przyznaje Anita. Lato 2007 roku. – "Z kim chciałbyś prowadzić główne wydanie Faktów? – pyta Kamil Durczok Kajdanowicza. – Jeżeli już, to z Werner – odpowiada po namyśle. – Tak myślałem, obserwuję was" – mówi Durczok. To samo pytanie zadaje potem Anicie: "Fakty? Tylko z Grzegorzem", szybko decyduje. Przygotowując wieczorne wydanie, śledzą wiadomości na dwóch telewizorach. To samo ich rozśmiesza, to samo denerwuje. Mają nawet podobne poczucie obciachu.
– Jeszcze się nie zdarzyło, żeby Anita coś skrytykowała, a ja powiedziałbym: super! – mówi Grzegorz. Kiedy usłyszą żenującą wypowiedź polityka albo gwiazdy, wymieniają znaczące spojrzenie. Wystarczy. – Żadnych zbędnych słów! – kwituje Werner. Fakt, nie są gadatliwi. Może dlatego on dopiero niedawno przyznał, że pamięta ją jeszcze z czasów filmu? Jest rok 1995. Grzegorz, początkujący dziennikarz Teleexpressu, jedzie do Łodzi na plan nowego filmu Władysława Pasikowskiego Słodko-gorzki. Anita gra razem z Bogusławem Lindą. – Akurat była scena w klubie nocnym – wspomina Kajdanowicz. – Nagle zobaczyłem niewiarygodnie wysoką, bardzo atrakcyjną dziewczynę. Nie zamieniliśmy wtedy słowa. Mija sześć lat. Grzegorz jest reporterem Faktów w TVN.
W bufecie telewizyjnym natyka się na Anitę. – Wzrost, uroda, łatwo ją rozpoznać. Tylko co ona tutaj robi? – pomyślałem. Po kilku tygodniach zobaczyłem, jak prowadzi serwis w TVN24. Anita wkrótce zostaje reporterką Faktów. Zaczynają współpracować. – Byłam nic niewiedzącą początkującą dziennikarką – wspomina Werner. – W końcu 23 lata to niewiele jak na poważną pracę w telewizji informacyjnej. Grzegorz ma kilka lat więcej i o tyle większe doświadczenie. Ona dobrze to wie: oglądała go na ekranie. Z szacunkiem. Anita: – Redakcję Faktów tworzyli faceci, mocne osobowości. Budzili strach, ale ja nie miałam nic do stracenia, więc pytałam: od czego zacząć materiał? – Zaimponowała, bo potrafiła przyznać: nie wiem – wspomina Grzegorz. – Ale była też pewna siebie, odważna. Polubiliśmy ją, a Anita szybko udowodniła, że jest urodzoną dziennikarką. Jej rekord? 36 godzin pracy bez przerwy. Grzegorz podobnie. Kilkanaście godzin dziennie to była norma. – Po wyjściu z pracy jeszcze siedzi w internecie, chce być dobrze przygotowany – mówi Anita. – Ale nie jest pracoholikiem, wie, że rodzina jest najważniejsza. Tutaj też się zgadzamy.
"Co jest?", pyta Werner. Redakcja Faktów, rok temu. Grzegorz markotny, nieobecny: "Młodszy syn w szpitalu", mówi. Siedzą w milczeniu. Anita nie drąży tematu, pyta tylko: kawy? Pamięta, ile mu trzeba cukru, mleka. Grzegorz z pracy pojedzie do syna. Śpi przy nim w szpitalu, a rano punktualnie zjawia się na dyżurze. Anita już siedzi za biurkiem. – Jeśli u któregoś z nas dzieje się coś ważnego, trudnego, drugie od razu bierze na siebie większą odpowiedzialność – opowiada Anita – Przed śmiercią moja mama ciężko chorowała. Grześ wiedział, że przeżywam trudne chwile. Trochę mnie odciążał, co dawało poczucie bezpieczeństwa...
Przyznają: sporo o sobie wiemy. Są na bieżąco: dom, związki, codzienność. Anita poznała rodzinę Grześka, on jej narzeczonego. Nie dziwi się, że z imprez Kajdan wychodzi pierwszy. Spieszy się do żony i synów. Dziennikarz przyznaje: jego Karolinę i Anitę łączy kilka cech. Obie mają silny charakter, są niezależne, samodzielne. – Cenię takie kobiety – mówi. – Nie lubię infantylnych, zbyt słodkich. I jeszcze coś: moja żona jest ode mnie wyższa... Tak jak Anita. Czy Karolina bywa o Werner zazdrosna? Nigdy, jeśli już, to o czas, który Grzegorz poświęca pracy. Kiedyś postawiła ultimatum: "Co drugi weekend spędzasz z rodziną". Zanim Kajdanowicz zaczął prowadzić Fakty w duecie z Werner, pracował w każdą sobotę i niedzielę. Trochę się zżymał, ale żony posłuchał. Raz przywitał go w drzwiach młodszy syn Kajetan: "Gdzie byłeś, tato? – zapytał. – W pracy, synku.– Widziałem, siedziałeś z jakąś paniusią i coś mówiliście". – Opowiedziałem Anicie tę anegdotę – mówi Kajdan.
– Często ją raczę historyjkami z życia Kajetana i Karola. Powtarzam, że wychowywanie dzieci to najfajniejsze doświadczenie życiowe. Ale nie pytam, czy i kiedy sama zamierza zostać mamą. Nie wcinam się w jej życie. Jest granica, której się nie przekracza. Może dlatego, że bardzo jej przestrzegają, jeszcze nigdy się nie pokłócili? – Spieramy się tylko o sprawy merytoryczne – twierdzą.
Więc jak nazwać ich relację? Grzegorz: – Przyjaźnią, bo zawsze możemy na siebie liczyć. No i mamy do siebie niemal bezgraniczne zaufanie. Nawet w sprawach garderoby... Rok temu. Na Śląsku szaleje trąba powietrzna. W Faktach zapada decyzja: Anita zostaje w studiu, Grzesiek jedzie relacjonować w teren. – "W garniturze? Na tle wywróconych drzew i domów bez dachu?", woła Anita. Na spakowanie walizki nie ma czasu. Wpadają do centrum handlowego. Rozdzielają się: ty marynarki, ja spodnie. – Skompletowaliśmy prosty uniform w kolorze khaki. Szybko pobiegłam do drogerii kupić puder, żeby Grześkowi w kamerze nie świeciła się twarz. Całe zakupy trwały kwadrans. I w ten sposób wyprawiłam go w teren – śmieje się Anita. Kiedy dzień jest spokojniejszy, lubią sobie prawić drobne złośliwości. – Ostatnio Grześ mi dogryza, że za dużo wydałam na koszule, w których prowadzę program. "To jest ta z tych drogich?", dopytuje. – Bo uważam, że 300 zł to przesada – mówi Grzegorz. – Zgadzam się z nim, ale tak trudno było mi się oprzeć. Więc odpowiadam, że ignoruję jego złośliwe uwagi... – uzupełnia Anita.
Użytkownicy przeglądający to forum: Ahrefs [Bot], Efcia, Google [Bot], Semrush [Bot] i 19 gości