Oglądałem "Fakty po Faktach" wczoraj albo przedwczoraj i jeszcze nigdy nie widziałem Beaty Tadli tak skandalicznie nieprzygotowanej i nie mającej zielonego pojęcia o czym rozmawia. Najpierw gościem był Komorowski (rozmowa nagrana wcześniej), a pytań nie tylko nie rozumiałem ja sam (co mi się raczej nie zdarza), ale nie rozumiał ich także sam Komorowski i chyba tylko z elegancji i będąc pod wrażeniem przemiłego głosu Tadli, starał się coś tam odpowiadać. Pytała go albo o rzeczy o których już wiadomo od dawna, albo o takie, o których przecież on nic nie może wiedzieć. Największą kompromitacją było jednak jak chyba ze dwa razy zapytała Komorowskiego o jakieś tam dokumenty, a potem on jej tłumaczył, że to nie o takich dokumentach była mowa i ewidentnie wyszło na to, że Tadla nie wie o czym rozmawia. Przerywałą mu też w pół zdania z jakimiś głupmi pytaniami nie mającymi sensu.
Potem gościem był Klich. Edmund. Pytała go, czy poznamy przyczyny tragedii Smoleńskiej, a potem czy powinniśmy te przyczyny poznać (w sensie, jak będzie dla nas lepiej).

Znowu miała miejsce seria pytań oderwanych od rzeczywistości z jakimiś głupimi wtrąceniami kompletnie bez sensu. Dobrze, że sam Klich szybko to wyczuł i opowidał to, co ma ciekawego do powiedzenia, zamiast odpowiadać na pytania.
Bardzo się na niej wczoraj zawiodłem. Tak nieudanych rozmów z udziałem Beaty Tadli nie widziałem nigdy i nie sądziłem, że może przyjść tak totalnie nieprzygotowana. "Kompromitacja!" - jak to dawniej z Marcinem lubiliśmy mówić.
