
Na dzień przed 30. Finałem WOŚP Rafał skupił się przede wszystkim na promowaniu tej jakże szlachetnej inicjatywy, rozmawiając z przedstawicielami sztabu w Norwegii czy na dalekiej wyspie Bali, rozmawiając z kabaretem Mumio, a później z aktorami Borysem Szycem i Magdaleną Boczarską, którzy stworzyli specjalne aukcję. Pozytywny przekaz, prowadzony przez kanały Grupy TVN z pewnością przyczynił się do zebrania tej jakże efektownej sumy ponad 136 mln złotych.
Łączył się też z Kijowem, gdzie jak wiemy panuje napięcie związane z konfliktem ukraińsko-rosyjskim, a także z Madrytem, gdzie pojechał Mateusz Morawiecki, aby kontynuować fraternizację z różnymi skrajnymi środowiskami europejskimi, typu Front Narodowy, włoska Liga (niegdyś Liga Północna), hiszpański VOX, czy węgierski Fidesz. Nie odmówił sobie, aby w związku z tym wbić małą szpilę:
"Takiej sytuacji nie było od 1989 roku. Mowa o napięciu na linii Moskwa-Stany Zjednoczone, Moskwa-Kijów i ryzyko rosyjskiej agresji na Ukrainę. W takich okolicznościach premier Mateusz Morawiecki jedzie do Madrytu, ale już nie jako premier, ale jako wiceprezes pis, by spotkać się z politykami jawnie wspierającymi Władimira Putina, m.in. Marine Le Pen, która mówiła, że przecież Ukraina to strefa rosyjskich wpływów, a aneksja Krymu była jak najbardziej zasadna. Tak, w takich okolicznościach wiceprezes pis, który pełni również funkcje premiera jedzie na takie spotkanie"
Z jednej strony nasz rząd ma usta pełne deklaracji jak to wspiera Ukrainę, a z drugiej strony... no właśnie. Jak to nazwać? Czy to jest ta słynna gra na wielu fortepianach? Czy raczej standardowym dla pisowskiej dyplomacji siedzeniem okrakiem na barykadzie? Swoją drogą mamy niewątpliwe sukcesy, sami musicie przyznać: sojusz z Wielką Brytanią w strukturach UE zakończył Brexit, Międzymorze okazało się klapą, a sojusz z USA skończył się z momentem przegranej Trumpa. "Nie mamy sojuszników w Europie" - z rozbrajającą szczerością powiedział to prezydencki minister Kumoch. No brawo Wy! 1939 rok - reaktywacja...
Jednak ostatnio coś im się udało! Wreszcie dogadali się z Czechami, przez co przestanie bić licznik kar ustawiony na 0,5 mln euro dziennie. Teraz wypadałoby jeszcze coś zrobić z ekipą kilkunastu osób przebranych w sędziowskie togi, nazywanych Izbą Dyscyplinarną, którzy są bardzo kosztowni dla budżetu państwa, bo tamten licznik z kolei nabija codziennie 1 mln euro w plecy. Jednak tu niczym Rejtan staje minister Ziobro, no i łapie Kozak Tatarzyna...
Pytanie, czego łapie się Paweł Kukiz, którego "taśmy prawdy" poszły w reportażu Artura Warcholińskiego, z którym Rafał rozmawiał. Z jednej strony piosenkarz-parlamentarzysta ma świadomość, że na głosach jego i dwójki posłów z nim powiązanych "wisi" rząd, a z drugiej boi się, że J. Kaczyński może "kupić inną trójkę". Krytykował też Jacka Kurskiego, ociąganie się partii rządzącej z wprowadzeniem jego ustawy antykorupcyjnej i wszechobecny nepotyzm, a jednak wspiera ten gnijący od wewnątrz rząd. Niby chce komisji śledczej w Sejmie w sprawie podsłuchów, ale głosował za Lex TVN. Trudno powoli ogarniać te jego polityczne piruety.
W rozmowie z Marcinem Zaborskim Rafał pochwalił się zdolnościami profetycznymi:
"Ja na antenie też mówiłem o tym, że jeszcze trochę i pewnie będą przedstawiciele Państwowej Inspekcji Handlowej kontrolować, czy są naklejki w sklepach no i wykrakałem. Aż boje się dalej iść tym tropem, bo np. wiesz jaki jest sposób na inflacje w Turcji?"
Odpowiedź: zwalnia się z urzędu szefa Narodowego Urzędu Statystycznego, który o tej inflacji mówił. Zgodnie z zasadą - nie będzie gorączki, jak stłuczemy termometr
Jednakże ani On, ani ja, ani nawet pani dyrektor szpitala w Szczecinie nie wiemy, jak odpowiedzieć na to pytanie:
"W jaki sposób ja mógłbym udowodnić komuś, że to właśnie od niego zaraziłem się COVIDem, prowadząc normalne, aktywne życie, czyli podróżuje do pracy, podróżuje do sklepu, podróżuje środkami komunikacji miejskiej i nagle stwierdzam, że to mój kolega z biurka obok w firmie zakaził mnie wirusem?"
A twórcy tzw. lex konfident uważali że to możliwe - wystarczyło tylko wskazać winnego, a on teoretycznie miał zapłacić 15'000 zł odszkodowania. Szczęśliwie ten wielbłąd legislacyjny przepadł i w komisji, i w Sejmie. Walka z pandemią polega na higienie i szczepieniach, a nie na wzajemnym donosicielstwie!