Jak to dobrze, ¿e istnieje telewizja! Gdyby jej nie by³o, niektóre osoby nie znalaz³yby swojego miejsca, a ludzie nie zobaczyliby tak bardzo telewizyjnej postaci, jak¹ jest Justyna Pochanke. W TVN pracuje dopiero 4,5 rok, a spotka³y j¹ zaszczyty potwierdzaj¹ce klasê, m.in. w postaci wyró¿nienia Wiktorem, najbardziej cenion¹ i powszechnie znan¹ nagrod¹ dla telewizyjnych osobowoœci w³aœnie. W TVN jest szefem prezenterów i prezenterem, bez niej nie odbywa siê ¿adne wa¿ne przedsiewziêcie, jak choÌby ostatnio wyborcze studia telewizyjne.
Gdybym dziwnym terafem nie wymyÂślono telewizji, z pewnoÂściÂą pani Justyna byÂłaby nadal osobowoÂściÂą radiowÂą. Przez 8 lat czarowaÂła swoim niskim, ciepÂłym gÂłosem na antenie Radia Zet. - Gdyby nie wspaniaÂła atmosfera, zapaÂł zespoÂłu i profesjonalizm szefa stacji Adrzeja Woyciechowskiego, ktĂłrym zaraÂżali siĂŞ wszyscy tam pracujÂący, nie wiem, jak potoczyÂłyby siĂŞ moje losy - zamyÂśla siĂŞ Justyna Pochanke.
A gdyby i radia nie by³o? No, có¿, na pewno by³yby psy (teraz w domu s¹ trzy), wiêcej czasu sla córki i mêza i wiêcej czasu na ogl¹danie filmów Tarantino. Ale nie po to soê studiowa³o dziennikarstwo na warszawskim uniwersytecie, a nawet przez rok na Sorbonie, ¿eby w wieku 34 lat siedzieÌ w domu.
CaÂłymi dniami przebywa pani w mĂŞskim Âświecie, a na dodatek w Âświecie politykĂłw. Jacy oni sÂą?
Justyna Pochanke: Ró¿ni. Niektórzy k³ami¹. Inni nie potrafi¹. Dla jednych kamstwo jest zrêcznym politycznym narzêdziem, dla innych metod¹ obrony. Czasem udaj¹, mijaj¹ siê z prawd¹ albo celowo prawdê pomijaj¹. I bardzo lubi¹ koloryzowaÌ. A tych z kolei bardzo lubi¹ dziennikarze. Bo rozmowa z nimi jest barwna, mocna, czasem zabawna, rzadziej konkretna.
S¹ pró¿ni?
Tak, i to bardzo! Kiedyœ jeden polityk tak zaaferowany by³ swoim wygl¹dem, ¿e nie spostrzeg³, i¿ jesteœmy ju¿ na wizji, i na oczach milionów telewidzów pyta³ mnie, jak wygl¹da. Wiedz¹, ¿e wygl¹d to po³owa sukcesu, dlatego tak wielu wokó³ nich specjalistów od tzw. politycznego marketingu. Próbuj¹ ich opakowaÌ, zawi¹zaÌ kokardê i sprzedaÌ. Prawda jest taka, ¿e nie z ka¿dego cz³oweika da siê zrobiÌ polityka - i odwrotnie. Krawat, marynarka i szk³a kontaktowe nie wystarczaj¹, chocia¿ oczywiœce fajnie, jeœli dobrze le¿¹. Zw³aszcza w telewizji, bo widz jest okrutnie spostrzegawczy. Tê polityczn¹ dba³oœÌ o wygl¹d wyraŸnie widaÌ w naszej telewizyjnej charakteryzatorni. Józef Oleksy prosi, by nie ¿a³owaÌ pudru. Ale pamiêtam polityka, który niecierpliwie przebiera³ nogami, chc¹c jak najszybciej wstaÌ z fotela panie charakteryzatorki. Make-up zakoùczy³ s³owami, z których œmiejê siê do dziœ: "No dobrze, ju¿ wystarczy, lepiej maluj¹ tylko w amerykaùskich domach pogrzebowych".
UwodzÂą paniÂą, zaglÂądajÂą za dekolt?
Rzadko, ale zdarzajÂą siĂŞ typowo mĂŞskie spojrzenia. ZwracajÂą uwagĂŞ na mĂłj wyglÂąd i strĂłj. Nawet pytajÂą: "Gdzie kupiÂła pani ten Âżakiecik, bo chciaÂłbym taki sprawiĂŚ Âżonie". NiektĂłrzy sÂą w tym bardzo szczerzy, widaĂŚ, Âże po prostu lubiÂą kobiety. I to jest naturalne, nie ma powodu siĂŞ obraÂżaĂŚ. SÂą teÂż i tacy, ktĂłrzy komplementami prĂłbujÂą mnie rozmiĂŞkszyĂŚ. KupiĂŚ kobietĂŞ, uÂśpiĂŚ dziennikarza. Nie tak dawno jeden z panĂłw tuÂż przed wejÂściem strzeliÂł: "Pani redaktor tylko gwizdnie, a ja juÂż jestem".
Kto to taki?
Nie powie. Jedynie tyle, Âże to polityk zdynsansowany od sceny poliycznej, ale lubiÂący wystĂŞpowaĂŚ. SÂądzi, Âże jak rzuci takie zdanie, to mĂłj pierwiastek kobiecy zagÂłuszy ten drugi, dziennikarski.
Co na to pani m¹¿, a jednoczeœnie szef, Adam Pieczyùski?
Tylko raz siê zdarzy³o, ¿e mia³ uwagi, hm, niemerytoryczne (wielki œmiech). Ale nie dotyczy³o to polityka. Rozmawia³am niedawno w programie z rajdowcem Krzysztofem Ho³owczycem. Rozmawia³o nam siê tak dobrze, ¿e kontynowaliœmy rozmowê po programie. Bo lubiê Ho³owczyca i samochody. M¹¿ by³ w pracy, ca³kiem blisko. Odczeka³ d³u¿sz¹ chwilê i wypali³ - pó³ ¿artem, pó³ serio - "ale¿ nie przeszkadzaj sobie, rozmawiaj sobie z panem Krzysiem, rozmawiaj". A ca³kiem powa¿nie, nie zauwa¿y³am, aby by³ zazdrosny o jakogoœ polityka.
Nieciekawi, a do tego niezbyt przystojni?
BywajÂą ciekawi, zdarzajÂą siĂŞ przystojni - ale chyba tego nie widzĂŞ. Inaczej na nich patrzĂŞ, sÂą tematem, materiaÂłem i ÂźrĂłdÂłem. To wszystko.
PrĂłbujÂą paniÂą traktowaĂŚ jak przysÂłowiowÂą blondynkĂŞ?
Farbowan¹! (œmiech). Szczerze mówi¹c, nie. Ja ich trochê znam i oni mnie te¿ od kilku lat. Mo¿e dlatego. W powierzu nie wisi pytanie: có¿ ta blondynka mo¿e wiedzieÌ o polityce. Bywa, ¿e troszkê z góry, z niedowierzaniem patrz¹ na mnie tzw. fachowcy czy eksperci ró¿nych dziedzin, np. wojskowi. Wœród nich najmocniej chyba panuje stereotyp: wiadomo, baba to na niczym siê nie zna. Zapominaj¹, ¿e kobieta dzienniakrz jest profesjonalistk¹ i zanim siada do rozmowy o zatopionym okrêcie "Kursk", wczeœniej siê przygotowuje. Musi wiedzieÌ, jakie rakiety by³y na "Piotrze I".
OdwróÌmy sytuacjê. Zdarza siê pani wykorzystywaÌ kobiecoœÌ do rozmiêkszania przeciwnika?
Kilka lat temu prowadzi³am trudn¹ rozmowê z Lechem Falandyszem, nie¿yj¹cym ju¿ wybitnym prawdnikem. Rzecz dotyczy³a skomplikowanych zagadnieù prawnych. Tu¿ po wywiadzie zaprosi³ mnie do siebie Mariusz Wolter. Puœci³ nagrany wywaid i skomentowa³ moj¹ pracê: "G³êboki spojrzenie goœciowi w oczy, po³ó¿enie siê biustem na blacie biurka i pokrzykiwanie - za du¿o tych kobiecych argumentów na raz". Mia³ racjê. Od tamtego czasu dawkujê je.
Czy kobieta wiêcej mo¿e wyci¹gn¹Ì od swojego rozmówcy, ni¿ by³by to w stanie zrobiÌ kolega dzienniakrz?
Czasem tak. ZdarzajÂą siĂŞ jednak tak nieprzemakalni pÂłciowo politycy, Âże nic nie moÂżna poradziĂŚ. Prawdziwie trzecia pÂłeĂŚ. Marek Borowski na przykÂład. WidaĂŚ, Âże uwielba swojÂą ÂżonĂŞ - czyli lubi kobiety, ale w studiu patrzy na mnie jak na faceta. Andzrzej Olechowski z kolei uwielbia kobiety - co widaĂŚ takÂże przed kamerami, ale zawsze wypada elegancko.
Panowie majÂą lepsze i gorsze dni, swoje humorki?
Oczywiœcie. Jan Rokita jest œwietny, ale tylko wtedy, kiedy naprawdê chce mówiÌ, bo ma w³aœnie dobry dzieù. Podobnie jest z innymi flagowymi postaciami ró¿nych partii. Nieraz tak s¹ zablokowani, ¿e przed wejœciem na wizje zastrzegaj¹: "Nie bêdê mówi³ o tym, o tym i o tym". Wys³uchuê uprzejmie, ale potem i tak robiê swoje. Kiedyœ Leszek Balcerowicz stan¹³ jak kat nade mn¹ i wysedzi³: "Jeœli zada pani choÌ jedno pytanie dotycz¹ce polityki, to wychodzê". Zapyta³am, na saamym koùcu wyiadu, nie wyszed³.
Po programie miaÂł pretensje?
Niewielkie. Natomiast po programie bardzo lubiê obserwowaÌ, jak panowie, na wizji wrogowie, którzy na oczahc telewidzów omal siê nie pozabijaj¹, przy zgaszonych œwiat³ach podaj¹ sobie rêce i zupe³nie spokojnym tonem, kompletnie innym nie¿ przd chwil¹, rzucaj¹: "Samochodem jesteœ, gdzie ciê podwieŸÌ?" Bo oni s¹ œwietnymi graczami.
Panowie plotkujÂą?
Charakteryzatornia peÂłna politykĂłw - zdarza siĂŞ, Âże pobrzmiewa jak babski wieczorek.
DenerwujÂą siĂŞ na wizji, choĂŚ poza niÂą zgrywajÂą twardzeli?
Ju¿ w³aœciwie siê nie zdarza, aby politycy z tzw. górnej pó³ki stresowali siê z powodu obecnoœci kamer. K³opoty, i to czasem wielkie, maj¹ urzêdnicy, wiceministrowie wystawieni na strza³ przez swoich szefów, czêsto musz¹cy odpowiadaÌ nie za swoje winy, ale np. swoich prze³o¿onych.
Pociesza ich pani jak matka, poi kawÂą przed wejÂściem na wizjĂŞ lub daje Âśrodki uspokajajÂące?
DostajÂą kawĂŞ, herbatĂŞ, czasem pytajÂą, czy mogÂą zapaliĂŚ - i sÂłyszÂą oktutne "nigdzie". Na pocieszenie i odstresowanie ich ja osobiÂście nie mam czasu. Zwykle juÂż siedzĂŞ przy stole prezenterskim, a do wejÂścia na wizjĂŞ mamy kilkadziesiÂąt sekund. Na szczĂŞÂście najczĂŞciej siĂŞ mobilizujÂą.
Nie ma pani obaw, ¿e przez przebywanie od rana do iweczora w mêskim œwiecie zatraci pani kobiecoœÌ, stanie siê takim babo-ch³opem?
To ju¿ mam za sob¹. Jako dziecko mia³am niski g³os, wiêc gdy odbiera³am telefon s³ysza³am zawsze: ch³opczyku, daj mamusiê. Dziœ ten mój g³os te¿ nieraz niektórych myli. Noszê marynarki, ale wiele kobiet to przecie¿ robi. Poza tym mam doœÌ cech kobiecych, ¿eby w mêskim œwiecie zak³adaÌ spodnie. Mam w sobie tak¹ równowagê damsko-mêsk¹ i dobrze mi z tym. A jak wracam do domu, czeka na mnie 9-letnia córka, z któr¹ rozmawiamy o dziewczyùskich sprawach. Ostatnio zapyta³a mnie, od kiedy dziewczynki mog¹ siê malowaÌ. A ch³opców z klasy jeszcze nie traktuje jako mêskiego œwiata - to narazie koledzy, z którymi mo¿na siê biÌ, albo k³óciÌ. Chocia¿ obserwuje uwa¿nie to, co robiê. Kiedyœ powiedzia³a mi: "Mamo nie zapraszaj do swojego programu tego pana, bo on jest taki strasznie brzydki"...
Gdyby ktoœ zaproponowa³ pani start w wyborach, zgodzi³aby siê pani przejœÌ na drug¹ stronê i zostaÌ politykiem?
Nie. Nie zniosÂłabym ÂświadomoÂści, Âże jestem podglÂądana. I jeszcze wiĂŞcej: wystawiona na publiczny osÂąd, w sytuacji czĂŞsto ekstremalnej, ktĂłrej nie mogÂłabym opanowaĂŚ, bo nie miaÂłabym nad niÂą kontroli. Poza tym wolĂŞ pytaĂŚ, niÂż odpowiadaĂŚ. Polityka jest moim Âświatem, ale Âświadomi obsadzam siĂŞ w roli widza, a nie politycznej primabaleriny. WolĂŞ oko kamery, niÂż dziĂłrkĂŞ od klucza do budynku na Wiejskiej.
Ale bycie politykiem to nie tylko rozmowy z dzienniarzami, to takÂże rzÂądzenie. Nie chciaÂłaby pani rzÂądziĂŚ?
LubiĂŞ rzÂądziĂŚ, ale w domu. To mi naprawdĂŞ wystarcza. I caÂłkowicie wystarcza mi, Âże jestem... dyrektorowÂą (Âśmiech).